Ceramika w biżuterii

naszyjniki ceramiczne

Ceramika ma w sobie jakiś urok – nie wiem do końca co mnie w niej tak pociąga,
ale wręcz szaleję na punkcie „klimatycznych” zastaw stołowych (zwłaszcza w starym stylu),
lampionów, pojemników, zawieszek, przeróżnych ozdób i dodatków…
W którymś momencie „dojrzałam” również do biżuterii – spodobały mi się takie
proste w formie, ceramiczne korale. Myślałam nawet o zakupie gotowych,
ale – jak to często w życiu bywa – cena mnie „zabiła”, więc zaczęło się kombinowanie :-)

Ponieważ w pobliżu nie mam żadnego sklepu stacjonarnego, gdzie mogłabym
takie ceramiczne korale nabyć, wszystko kupowałam przez internet.
Wiadomo, że to trochę cięższa sprawa, bo nie da się wtedy obejrzeć produktów na miejscu,
zobaczyć właściwego koloru, dobrze dobrać korali (bo kolor na monitorze różni się
od tego w realu), czy nawet poprzymierzać na ladzie jak to będzie razem wyglądało.
Pamiętam, że same zakupy zajęły mi bite pół dnia – miałam otwarte setki zakładek,
starałam się wybrać najbardziej podobne odcienie i układałam sobie te naszyjniki w myślach :)
Dzisiaj wspominam to jako koszmar i nie wiem czy kiedykolwiek pokuszę się na powtórkę :)))
Ale opłaciło się – wszystko pasowało wręcz idealnie i zużyłam wszystkie korale, co do jednego.

naszyjniki z ceramikiPóźniej pozostało tylko wszystko poskładać „do kupy” – niby żadna filozofia, ale pamiętam,
że sporo czasu spędziłam nad dobieraniem poszczególnych kulek i układaniem ich
w różnych konfiguracjach, żeby to wszystko w miarę dobrze wyglądało :)
Dołożyłam do tego trochę metalowych przekładek i ostatecznie powstały 3 całkiem bogate
(i dość ciężkie) naszyjniki – mój ulubiony to połączenie bordo i szarości.

Każdy z osobna pokazany jest na poniższych zdjęciach – powiększają się po kliknięciu.
W niektórych koralach można nawet zobaczyć moje „piękne” odbicie, prawie jak w lustrze
(sorry za ten efekt, ale nie mogłam nic z tym zrobić :))

Przy okazji powstały również 2 pary kolczyków:

ceramiczne kolczykiKilka mniejszych koralików mi zostało, a że do naszyjników już nie chciałam dokładać,
to zawiesiłam je na sznurkach trochę „na chybił trafił” :-)
Te pierwsze są nieco cięższe, ale mogę w nich spokojnie wytrzymać kilka godzin
(dłużej nie próbowałam) i jeszcze mi ucha nie urwały :)

Póki co to by było na tyle, jeśli chodzi o moje ceramiczne przygody,
chociaż muszę przyznać, że ostatnio coraz bardziej chodzi mi po głowie
połączenie takich korali z lnianymi sznurkami. I z bransoletkami typu viking knit :)
Na razie musi mi się to wszystko „uleżeć” i nabrać mocy urzędowej :)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *