Kolorowe sówki
Kiedy opublikowałam we wrześniu pierwszy wpis z drewnianymi sowami, Agnieszka napisała w komentarzu, że niebawem się do mnie zgłosi po podobne – no i tak jakoś od słowa do słowa, umówiłyśmy się na wymiankę :) Zgodnie z ustaleniami, zrobiłam dla niej 6 sówek w wybranym kształcie, z kolorowymi oczami i muszkami pod szyją :)
Kolorystyka miała być jasna i stonowana, bo ściana, na której zawisną sówki, jest w delikatnym różu – trochę się nad tym głowiłam i pierwsze co mi przyszło do głowy, to coś wpadającego w lawendę, delikatny fiolet, ewentualnie beżowy… no i ostatecznie stanęło na tym ostatnim wariancie, a konkretnie na czymś pomiędzy beżem i kremem (sama mieszałam farby, więc nie jestem w stanie dokładnie określić) :-) Stwierdziłam, że to chyba najbardziej uniwersalna opcja i nawet w razie późniejszego przemalowania ściany, prawie zawsze będzie pasować :)
Niestety kolor nie jest dokładnie oddany na zdjęciach – ale przy obecnych warunkach pogodowych i oświetleniowych nie dałam rady wykrzesać nic więcej :( Zastanawiam się jak to wygląda na Waszych monitorach… na moim jest jeszcze w miarę znośnie (kolor zbliżony do oryginału), ale na „mężowym” jest paskudnie żólty :/ Tak więc chyba musicie mi uwierzyć na słowo, że w rzeczywistości wygląda to lepiej :)
Oprócz kolorowych oczu i muszek (tudzież kokardek), sówki mają jeszcze kolorowe boki :) Tył jest gładki, z doczepionymi haczykami do zawieszenia, które po złożeniu są niewidoczne, więc sówki mogą również robić za dekorację stojącą :)
Sowy są zalakierowane ze wszystkich stron, więc w razie zabrudzenia można je czyścić nawet na mokro (grunt, żeby nie przesadzić, ale wilgotna ściereczka spokojnie da radę) :) Na miejsce przeznaczenia trafiły w poniedziałek i dostałam informację, że się podobają, więc kamień z serca :)
W ramach wymiankowego „gratisu”, do Agnieszki poleciało jeszcze trochę półfabrykatów (mam nadzieję, że się przydadzą) :) naszyjnik z Marilyn i dwie kwiatowe zawieszki, a także coś słodkiego (ale zdjęcia już nie zrobiłam z pośpiechu).
Następnym razem pokażę co ja dostałam – bo myślę, że te prezenty zasługują na osobny wpis :) Poza tym, jeszcze trochę walczę ze zdjęciami – bo jak na złość spalił mi się halogen i muszę w międzyczasie skoczyć do sklepu po nowy zapas. Za oknami nadal ciemno jak nie powiem gdzie, więc niestety trzeba się ratować sztucznym oświetleniem…
Dziękuję za odwiedziny, komentarze i ściskam Was ciepło :)