Kulinarnie i (foto)graficznie :)
Ostatni tydzień do lekkich nie należał, więc i rękodzielniczo niewiele się działo (a prawdę mówiąc: nie działo się nic), za to skorzystałam z ładnej pogody i… dziś właśnie będzie o tym co mi z tego wyszło (czyli misz-masz kulinarno-fotograficzny) :-)
Bardzo zaintrygował mnie przepis na miód z mniszka lekarskiego, który na swoim blogu umieściła Justyna – od razu wiedziałam, że nie przepuszczę i muszę koniecznie taki zrobić, co też poczyniliśmy razem z Małżem w weekend majowy :) Gwoli ścisłości, nie jest to do końca miód, bardziej syrop, ale nazwa „miód” też jest często używana, ze względu na bardzo duże podobieństwo wizualne i smakowe :-)
Mam to szczęście, że mniszków nie musiałam daleko szukać – wystarczy, że wyjdę dwa metry za drzwi i mam ich pełen ogród :) Coś mi się zdaje, że maj będzie miesiącem bez koszenia trawnika, bo przepisów na rozmaite przetwory z użyciem mniszka jest w Internecie całe mnóstwo. Właściwie można wykorzystać całą roślinę – od korzenia aż po główkę kwiatu – liście można dodawać do zup, sałatek, koktajli, a kwiaty np. do robienia win, nalewek, syropów, a nawet konfitur :)
Sam syrop natomiast wygląda cudnie, a smakuje… jeszcze lepiej, po prostu niebo w gębie :) Korzystałam oczywiście z wyżej wspomnianego przepisu, ale dałam cukier trzcinowy zamiast zwykłego (następnym razem spróbuję jeszcze w wersji z ksylitolem), a do gotowania wrzuciłam dodatkowo laskę cynamonu :)
Jeśli tylko macie możliwość zrobić sobie taki „miód”, to bardzo gorąco namawiam – zwłaszcza, że pracy jest przy tym niewiele (poza zrywaniem główek reszta właściwie sama się robi) :-) Można dodawać go do herbaty, rozmaitych wypieków, deserów, polewać naleśniki… po prostu czego dusza pragnie :)
Słoiczki mam póki co „gołe”, więc pomyślałam sobie, że przydałyby się jakieś sensowne etykietki. Czasem trochę bawię się grafikami, więc machnęłam na szybko kilka różnych wersji i chętnie się nimi podzielę – więc jeśli tylko macie ochotę, to można śmiało pobierać :) W lewej kolumnie są już z gotowym rokiem 2015, a w prawej uniwersalne (rok do wpisania samemu) :-)
I jeszcze dodatkowo dwie podłużne
(ta druga od góry ma wprost idealne miejsce na datę) :)
…
Pozostając w klimatach roślinno-kulinarnych, pokażę jeszcze nasz malutki „sukces” – ostre papryczki po raz pierwszy dały owoce po zimie :) Do tej pory musieliśmy co roku kupować nowe, bo zawsze problemem były mszyce (które potrafiły pojawić się dosłownie znikąd w najmniej oczekiwanym momencie i niestety unicestwić roślinki). Teraz szczęśliwie mszyc już nie było, za to pojawiły się przędziorki (też paskudne „ustrojstwo”), ale wytoczyliśmy im wojnę i wyszliśmy z tego zwycięsko :) Mam nadzieję, że taki stan rzeczy będzie już regułą :-)
Tematyka posta akurat wpasowuje się w nową zabawę w Art-Piaskownicy
więc z przyjemnością się zgłaszam :)
…
Niezmiennie, dołączam również do linkowego party u Diany :)
…
Dziękuję wszystkim za odwiedziny i pozostawiane miłe słowa :) Życzę udanego i przyjemnego weekendu, cokolwiek zamierzacie robić (a jeśli pogoda dopisze, to u mnie bez wątpienia znów będzie… mniszkowo) :)