Drewniany wisior z aniołem
Zastanawiam się, czy to co dzisiaj pokażę, w ogóle przypadnie Wam do gustu – bo, jak wiadomo, gusta bywają różne :) Moje „standardowe” anioły na deskach już znacie i zapewne zdążyliście się do nich przyzwyczaić, natomiast ten będzie zupełnie inny, można by rzec eksperymentalny, a przede wszystkim: w formie wisiora.
Niedawno w warsztacie znalazłam starą i mocno zniszczoną deskę, w której po chwili przypatrywania zobaczyłam… anioła. Nie martwcie się, z moim zdrowiem psychicznym wszystko w porządku i raczej nie zobaczycie mnie w programach typu talk show z podpisem „widzi anioły w deskach” :) Chociaż… stali czytelnicy zapewne wiedzą, że na punkcie drewna mam już sporego „bzika”, ale mam nadzieję, że jeszcze w granicach normalności :-)
Dolna część wspomnianej deski, mocno już podniszczona, popękana i nieregularna, od razu zafascynowała mnie swoim niezwykłym kształtem i fakturą – jej boczny fragment przypominał układ piór jak na skrzydle. Sprawę przesądziła jednak dziura po sęku, która stała się „twarzą” anioła (o ile można tak powiedzieć, bo to właściwie anioł bez twarzy… ale chyba wiecie co mam na myśli) :-) Żeby „wydobyć” anioła z deski, trzeba było wykonać kilka niewielkich cięć – wokół dziury po sęku (mniej więcej na takiej długości jak biegnie aureola) i w górnej części skrzydła (ten „brzuszek”). Reszta drewna już oryginalna, bez żadnej ludzkiej ingerencji :)
Jeszcze tylko trochę wyszlifowałam tył, żeby był gładki i bez zadziorów i przyszła pora na wykończenie. Skrzydło przeciągnęłam niewielką ilością pasty do bielenia, natomiast całą resztę potraktowałam nieregularnie pastą do złoceń, która połyskuje w zależności od kąta padania światła. Całość zabezpieczyłam warstwą bezbarwnego lakieru, dodałam aureolę z młotkowanego mosiężnego drutu i zawiesiłam anioła na metalowym łańcuszku. Myślę, że nośnik będę sobie wymieniać, bo pasuje tu jeszcze m.in. naturalny rzemień albo pęczek kilku lnianych sznurków.
Pora na mierzenie i ważenie :) Długość skrzydła to 10 cm, natomiast szerokość w największym punkcie (czyli w połowie głowy) to 4 cm. Jak na kawałek deski, waży naprawdę niewiele – zaledwie 20 gramów, więc prawie w ogóle nie czuć go na szyi.
Polecam oglądać zdjęcia w powiększeniu, wtedy można zobaczyć różne fajne szczegóły :-)
Anioł, za sprawą swojej twarzy „bez twarzy” :) może zyskać różne oblicza i dopasować się do właściciela. Zestawiony np. z czarną bluzką będzie mieć bardzo mroczny wygląd – wystarczy spojrzeć na zdjęcia na czarnym tle, gdzie ta dziura wygląda niczym bezdenna odchłań (ale popłynęłam) :))) Ale można też zupełnie w drugą stronę, trochę romantycznie, w stylu boho… i chyba tak będę go nosić najczęściej:
Wisior zgłaszam na wyzwanie w Kreatywnym Kufrze:
…
Bardzo mi miło, że znajdujecie chwilę czasu, żeby tu zajrzeć i pozostawić kilka słów (za które niezmiennie dziękuję). Pozdrawiam wszystkich weekendowo i… anielsko :)