Syrop z kwiatów czarnego bzu
Na syrop z kwiatów czarnego bzu czaiłam się już od jakiegoś czasu i postanowiłam, że w tym roku w końcu spróbuję – zwłaszcza, że bzu u mnie pod dostatkiem (to już nawet nie krzew, tylko drzewo, prawie 10 metrów wysokości, muszę koniecznie mocno przyciąć po owocowych zbiorach) :) Ale jak to w życiu bywa, od miesiąca zupełnie brakuje mi czasu i tyle się ostatnio nawarstwiło różnych spraw, że zupełnie odpuściłam sobie robienie syropu w tym roku… no, ale w końcu jakimś cudem czytacie tego posta, prawda? :)
Już wyjaśniam jak to było: Justyna z bloga Z papieru po godzinach wspomniała mi niedawno w komentarzu, że przydałyby się jej etykietki na nalewkę z pędów sosny i syrop z kwiatów bzu. No to zrobiłam, w ramach relaksu i odskoczni od innych prac :) Przy okazji je też wydrukowałam (z zamiarem wykorzystania „kiedyś tam”), odłożyłam i… przez kilka dni nic się nie działo. Aż w końcu ich bezproduktywne leżenie zaczęło mnie uwierać :) Wyskoczyłam zatem szybciutko do ogrodu i po chwili miałam już pełne wiadro kwiatów. Wystarczyło je tylko przełożyć do garnka, zalać wodą z cukrem… i to już prawie koniec :) Zaskoczyło mnie, jak mało się trzeba narobić! :)
- 60 baldachów (kwiatostanów) czarnego bzu
- 2 litry wody
- 1 kg cukru (ja dałam pół na pół biały i trzcinowy)
- 4 cytryny
Z podanej ilości składników wychodzi 9 butelek po 330ml każda :) Kwiaty najlepiej zrywać w słoneczne przedpołudnie, w miarę możliwości z dala od zanieczyszczonych terenów. Trzeba pamiętać o tym, żeby robić to delikatnie (nie potrząsać), w przeciwnym razie stracimy większość kwiatowego pyłku. W domu odcinamy nad garnkiem drobne gałązki z kwiatami (pozbywamy się tych grubszych łodyg), a następnie zalewamy je świeżo zagotowaną wodą z cukrem, dodajemy wyciśnięty sok z cytryn i odstawiamy na około 2 dni w chłodne miejsce. Po tym czasie przecedzamy syrop przez sito, doprowadzamy do wrzenia i od razu przelewamy do wyparzonych butelek, zakręcamy, stawiamy na nakrętce – dzięki temu syrop nie wymaga już pasteryzacji (nakrętki powinny zrobić się wklęsłe) :) Po otwarciu najlepiej przechowywać go w lodówce. Wyśmienicie smakuje rozcieńczony wodą, z dodatkiem kostek lodu, plasterków cytryny i listków mięty (taka inna wersja lemoniady) – na obecne upały jak znalazł :-)
Wspomniane wcześniej etykietki, od których wszystko się zaczęło
– częstujcie się jeśli macie ochotę :)
Ważne: kwiatów (i owoców) czarnego bzu nie można spożywać w stanie surowym, ponieważ zawierają szkodliwą substancję (sambunigrynę), która zostaje zneutralizowana podczas obróbki termicznej lub podczas suszenia.
Syrop posyłam na siódmą już edycję linkowego party :)
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze – wszystkie niezmiennie cieszą i motywują do dalszych twórczych poczynań :) Już prawie weekend, więc już teraz życzę Wam, żeby był wyjątkowo udany, cokolwiek zamierzacie robić :-)