Podziękowania i wielkanocne kartki :)
To już ostatni wpis w wielkanocnych klimatach, obiecuję :) Ale po prostu muszę się pochwalić i pokazać jakie piękne rzeczy przyleciały do nas przed świętami. A potem będzie jeszcze coś – z gatunku „szok i niedowierzanie”… ale to później ;) Zacznę od najprzyjemniejszej rzeczy, czyli podziękowań – a zobaczycie za chwilę, że faktycznie jest za co dziękować ;)
* Firma Lindt zaopatrzyła nas w kultowe i najpyszniejsze Złote Zajączki *
(które udało się wygrać w konkursie)
Natomiast blogowe koleżanki przysłały przecudnej urody świąteczne kartki:
* Justyna (Klimju) *
* Renata (z bloga To co lubię) *
* Agnieszka (Kwiatkosia) *
♥ Raz jeszcze dziękujemy za pamięć i piękne życzenia, które przyniosły wiele radości ♥
A teraz przechodzimy do dalszej części wpisu :) Do tej pory raczej „pasożytowałam” – tzn. mam na myśli, że byłam tylko odbiorcą świątecznych kartek, a nie nadawcą i… no właśnie. Właściwie to zawsze było mi trochę głupio, że dostajemy piękne kartki na jedne czy drugie święta, a nie wysyłamy nic w zamian. Cały czas ten fakt mi leżał i ciążył gdzieś tam z tyłu głowy, bo w końcu jestem (byłam?) zupełnie „niekartkowa”. Oczywiście mogłam normalnie iść i kupić, ale tu pojawia się typowy problem rękodzielnika: przez dłuższy czas naoglądałam się tylu kartek na różnych blogach i te gotowe zwyczajnie przestały mi się podobać :) Choćby były nie wiadomo jak wymyślne, dyskwalifikował je sam fakt, że nie były ręcznie robione (znacie to?) :-)
Długo nawet nie dopuszczałam myśli, żeby spróbować coś tam sklecić samodzielnie, aż w końcu nastąpiło nagłe przełamanie… Jak to u mnie najczęściej bywa: ni z tego, ni z owego, więc absolutnie nic nie zapowiadało zbliżającej się kartkomanii ;) Oczywiście nie miało mnie kiedy oświecić, tylko w samym Wielkim Tygodniu, a konkretnie we wtorek – jakbym miała wtedy mało do roboty, doprawdy świetne wyczucie czasu :) Ale „oświecenie” było naprawdę konkretne, bo nagle zdałam sobie sprawę ile różnych technik i umiejętności mogę przełożyć na kartki, tak po prostu… Problem w tym, że nie było już czasu na schnięcie farb, lakierów, mediów i na różne takie mądre pomysły, więc została forma najbardziej podstawowa – czyli papierowa. Tu należy się wyjaśnienie, że z papierem zupełnie nie umiem (i nie lubię) pracować i uważam, że to wcale nie jest takie proste, na jakie wygląda. Mnie na przykład dobrze idzie robienie biżuterii, malowanie aniołów czy decoupage, bo już mam wprawę (i sporo praktyki), ale do tworzenia papierowych kompozycji zupełnie nie mam talentu, wydaje mi się to mega trudne i nie do przejścia – serio. Jednak ten kartkowy „kop” był taki duży, że postanowiłam wreszcie spróbować…
Oczywiście, jak na osobę „niekartkową” przystało, nie posiadam zupełnie niczego do tworzenia kartek :) Tylko czysty przypadek (i noworoczna wyprzedaż w „biedrze”) przyczyniły się do tego, że mam w swoich zasobach tzw. blok kreatywny, pełen papierów z folkowymi motywami. Takie ludowe wzory trochę mi się kojarzą z Wielkanocą, więc stwierdziłam, że chyba w ostateczności może być – i tak już nic lepszego nie wymyślę na ostatnią chwilę. Pominę to, co działo się później, bo to był totalny chaos: wycinanie, smarowanie klejem, tu i ówdzie jakieś tasiemki, koronki, półperełki, trochę samoprzylepnych literek… Jeszcze tylko szybkie fotki „ku pamięci”, koperty, adresowanie i biegiem na pocztę, żeby zdążyć przed zamknięciem. Tak, nadal mamy ten sam wtorek – takie ekspresowe tworzenie mi się trafiło. Za to pracownia wyglądała potem jak jedno wielkie pobojowisko :)
Kartki wyszły bardzo radosne, kolorowe, ale jednocześnie dość „płaskie” i na poziomie dziecka w podstawówce :D Nie wiem nawet czy są w moim stylu (bo chyba jeszcze za wcześnie, żeby go sobie wyrobić:)) i całą tą radosną twórczość mogę podsumować jako „pierwsze koty za płoty” – później będzie lepiej (o ile w ogóle jeszcze będzie jakieś „później”). Zdaję sobie sprawę, że umieszczanie ich z pięknymi kartkami dziewczyn w jednym i tym samym wpisie sprawia, że wyglądają jeszcze bardziej „biednie”… no ale jakoś tak wyszło, osobnego wpisu na pewno bym im nie poświęciła :)
Trudno powiedzieć, czy polubię się z papierem, na razie chyba się nie zapowiada. Nie planuję też póki co kupować żadnych narzędzi i materiałów do tworzenia kartek – raz, że zupełnie nie miałabym tego gdzie trzymać, a dwa, że najprawdopodobniej wydałabym majątek (co już nie raz miało miejsce i nie jestem z tego dumna). Swój słomiany zapał znam aż za dobrze, więc pomyślałam, że najpierw postaram się wykorzystywać rzeczy, które już mam i to, co już potrafię. Następnym razem chyba będę mieć więcej czasu na realizację pomysłów, które mi chodzą po głowie – może nawet wyjdzie z tego coś sensownego :) I jeszcze jedna rzecz: odkryłam, że wysyłanie kartek jest tak samo fajne, jak ich otrzymywanie ;)
No, to się rozpisałam… a myślałam, że będzie krótko :) W takim razie już kończę, dziękuję za wszystkie komentarze pod pisanką i życzę miłego nadchodzącego tygodnia. Trzymajcie się ciepło, do zobaczenia na blogach :)