Męski zestaw bransoletek
Dziś kontynuacja poprzedniego wymiankowego wpisu – tym razem pokażę co przygotowałam w zamian za te wszystkie cuda, które do mnie przyszły :) Justyna poprosiła o męską, miedzianą bransoletkę viking knit, która docelowo miała zostać prezentem. Zastanawiała się tylko między „zwykłym” vikingiem, a takim z dodatkiem rzemieni (jakie powstały kiedyś dla WOŚP). Zaproponowałam więc coś w rodzaju „złotego środka” – czyli po prostu zestaw bransoletek :) Na pewno jest to bardziej praktyczne rozwiązanie, bo wydaje mi się, że viking połączony na stałe z rzemieniami jest raczej „nieformalny” i nie do wszystkiego będzie pasować. Z kolei w przypadku zestawu można tworzyć dowolne konfiguracje, nosić bransoletki razem lub osobno, wedle uznania. Propozycja została zaakceptowana i… zaczął się lekki stresik, bo zestawu bransoletek w życiu nie robiłam, a ten dodatkowo miał jeszcze trafić w męski gust :)
„Główną” bransoletą został oczywiście viking knit, wypleciony z miedzianego drutu (grubość 0,5mm), splotem podwójnym, sześciorzędowym. Bransoletka została wyżarzona przy pomocy palnika i wypolerowana mechanicznie, dzięki czemu na zewnątrz jest jaśniejsza, a w środku ciemna, niemal czarna. Razem z zapięciem ma 22-23cm (z „ósemkową” przedłużką lub bez, zależy jak się zapnie), a więc w sam raz na męski nadgarstek.
Z rozpędu wyplotłam nieco za długi kawałek vikinga, więc musiałam go skrócić… ale dzięki temu wpadłam na pomysł, żeby odcięty fragment wykorzystać jako nakładkę do kolejnej bransoletki :) Viking knit w towarzystwie rzemienia wygląda bardzo zacnie i w przyszłości na pewno będę jeszcze wykorzystywać ten patent :)
Centralnym elementem trzeciej bransoletki jest grube miedziane kółko (młotkowane, oksydowane i polerowane „z grubsza”), do którego dołączyłam cieńszy czarny rzemień, złożony na pół. Wyszło prosto i minimalistycznie, chyba trafia w męskie gusta :)
Kolejna bransoletka ma bardzo podobną formę do tej powyżej, z tą różnicą, że zamiast koła jest okrągła blaszka. Początkowo była „goła”, ale w ostatniej chwili mnie olśniło, że przecież można na niej wybić jakąś literkę. Zgodnie z życzeniem Justyny, jest więc „M”, inicjał obdarowanego :) Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że takie spontaniczne pomysły często bywają najlepsze. Zresztą, sobie i Hubertowi też planuję zrobić podobne literkowe bransoletki… i zastanawiam się dlaczego wcześniej na to nie wpadłam :)
I wreszcie ostatnia bransoletka, która jest podwójnie owijana wokół nadgarstka. Może być też krótkim męskim naszyjnikiem – po dodaniu jakiejś zawieszki lub nawet bez.
Pewnie już zauważyliście, że wszystkie końcówki, zapięcia i „ósemkowe” przedłużki również zostały wykonane ręcznie z miedzianego drutu. Takie, moim skromnym zdaniem, są znacznie bardziej estetyczne niż jakieś „gotowce”, dobrze dopasowane rozmiarem i kolorem, no i dzięki temu całość jako komplet jest spójna. Bransoletki oczywiście można nosić razem albo osobno, w dowolnych konfiguracjach, jak komu pasuje :)
Nie było łatwo zrobić coś męskiego, żeby nie przesadzić z ozdobnikami, a ja starałam się osiągnąć prosty, surowy wygląd. Myślę, że nawet przy założeniu wszystkich bransoletek naraz nie będzie niczego za dużo. Pojedyncze sztuki powinny się świetnie sprawdzić na co dzień, a zestawy można dopasowywać do konkretnych stylizacji, bardziej lub mniej formalnych. Na chwilę pożyczyłam rękę od Huberta, bo wypada przecież pokazać jak całość prezentuje się „w użyciu” :)
Oczywiście wcale nie będę się upierać, że zestaw jest „męski” i kropka, bo dla mnie to raczej „unisex” – a po zmniejszeniu obwodu nadawałby się jak najbardziej na damski nadgarstek. Akurat sama bardzo lubię taką stylistykę (no i uwielbiam miedź), do własnej łapki też zresztą przykładałam i nie powiem, kusiło :) Wpis mi się już zrobił długaśny, ale na koniec mam jeszcze garść zdjęć w świetle dziennym:
…
Pojawiło się akurat wyzwanie „Dla mężczyzny” w Art-Piaskownicy, więc dorzucam :)
Dowiedziałam się, że zestaw podobno się spodobał (i pasował rozmiarem), co cieszy mnie ogromnie. Do paczki dołożyłam jeszcze „niespodziankowe” kolczyki chainmaille, ale okazało się, że zdjęcia to już nie zrobiłam… no cóż, zdarza się :) Bez zbędnego przedłużania, to wszystko na dziś. Jak zawsze, dziękuję za wszystkie odwiedziny, życzę udanego tygodnia i do zobaczenia następnym razem :)