Wymianka z Justyną
Justyna, znana w blogowym świecie jako Klimju, napisała do mnie na początku kwietnia, bo potrzebowała „czegoś tam” i zapytała czy ewentualnie miałabym ochotę na wymiankę. Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać, a fragment mojej odpowiedzi brzmiał tak: „Zawsze chętnie przygarnę jakiś naszyjnik albo choker (kiedy oglądałam je u Ciebie na blogu, to zawsze serce szybciej biło), szary albo czarny, bo zwykle jestem taka nudna kolorystycznie :)” No i od słowa do słowa ustaliłyśmy konkrety :) W dzisiejszym wpisie będzie pierwsza część, czyli zawartość otrzymanej paczki, a następnym razem postaram się pokazać co poleciało ode mnie… jak tylko ogarnę zdjęcia.
Dostałam od Justyny propozycje różnych chokerów do wyboru… i chyba trochę ją „wykorzystałam”, bo wybrałam najbardziej wypasiony model, według wzoru Angeli Gambki. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że z miejsca się w nim zakochałam :) A po otworzeniu paczki aż mnie zatkało z wrażenia, bo wygląda jeszcze lepiej niż się spodziewałam, dosłownie „jak milion dolarów” :) Nie jest natomiast łatwy w fotografowaniu, na zdjęciach ciężko pokazać jego prawdziwą urodę i te wszystkie detale (albo po prostu ja nie umiem:))
I właściwie na tym wpis mógłby się zakończyć, bo „umowa” dotyczyła tylko tego dusika… ale w paczce znalazłam jeszcze sporo niespodzianek :) Do chokera dołączone były kolczyki (tzw. „panienki”), które podobały mi się od dawna, więc bardzo mnie ucieszyły :) Są wprost przeurocze i na żywo również wyglądają znacznie fajniej niż na zdjęciach, mają taki nieoczywisty „trójwymiarowy” kształt.
Natomiast niezmiernie się zdziwiłam, kiedy potem wyjęłam z paczki… kolejny choker (!) Równie piękny i misterny, ale tym razem węższy, więc to zdecydowanie bardziej „codzienny” model :)
Kolejną niespodzianką były frywolitkowe i nieco patchworkowe podkładki „wabi sabi”
(o których możecie poczytać więcej u autorki w tym wpisie). Idealne pod kubek z herbatą :)
I to nadal nie wszystko – bo dostałam jeszcze kartkę z widoczkiem i frywolitkowym słońcem
(znowu odsyłam do wpisu Justyny) :)
I jeszcze całość na zdjęciu rodzinnym – tyle dobroci, że wprost nie mogłam się nacieszyć, a dodatkowo poprawiły mi humor w trudnym okresie. Justynko, dziękuję ogromnie raz jeszcze ♥
No i na tym wpis mógłby się skończyć, po raz kolejny… ale jakoś nie dawało mi spokoju, że nie udało mi się należycie obfotografować chokera, o czym pisałam wcześniej. A to dlatego, że on do właściwej prezentacji potrzebuje co najmniej odpowiedniego ekspozytora (nie posiadam)… a najlepiej modelki. Bez tego ciężko sobie wyobrazić jak duży jest, jak się układa itp. Nie czuję się komfortowo po tamtej stronie obiektywu, ale dla takiej oszałamiającej biżuterii jednak postanowiłam zrobić wyjątek. A niech tam ;)
Jak widać, drugi choker robi tutaj za bransoletkę (owiniętą dwukrotnie wokół nadgarstka) i na pewno czasem będę go tak nosić, rozmiarowo pasuje idealnie :) To już wszystko na dziś, dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze. Pozdrawiam ciepło i do następnego :)