Potrójny anioł przyjaźni
Dzisiaj ostatni dzień listopada i muszę przyznać, że jestem tym faktem nieco zdziwiona… pojęcia nie mam kiedy to zleciało. W nocy ciemno, w dzień ciemno – zupełnie nie wiadomo kiedy te dni uciekają :) Dodatkowo z rytmu wybiło mnie kilkudniowe przeziębienie, na szczęście wspomaganie czosnkiem i domowe soki (z czarnej porzeczki i czarnego bzu) dały radę, więc mam nadzieję, że teraz będzie już z górki.
No, ale przejdźmy do rzeczy: podwójne anioły z pewnością kojarzycie, kilka z nich (a konkretnie siedem) już pokazywałam na blogu. Natomiast ten dzisiejszy był niejako pójściem „o krok dalej”, ponieważ jest… potrójny :) Okazuje się, że trzy anioły mogą spokojnie dzielić wspólną deskę, oczywiście pod warunkiem, że będzie ona kilka centymetrów szersza niż w przypadku podwójnych modeli. A dlaczego „anioł przyjaźni”? Ponieważ przedstawia trzy przyjaciółki: jedną blondynkę i dwie miedzianowłose :)
Bazą anioła została oczywiście stara deska, odpowiednio przycięta, a na niej namalowana farbami akrylowymi cała reszta :) Przyjaciółki mają suknie w kolorze fuksji, zieleni i ciemnego kobaltu. Przyznam, że w efekcie końcowym bardzo mi się spodobało takie połączenie, które w zestawieniu z rudościami na włosach i złoto-brązowymi skrzydłami prezentuje się całkiem-całkiem :) To był kolejny niecodzienny i ciekawy projekt, ale właśnie takie lubię najbardziej.
Anioł ma około 43 cm wysokości i 26 cm szerokości, a za aureolą jest schowany haczyk do zawieszenia na ścianie. Oczywiście może również stać, najlepiej z jakimś podparciem. Deska posiada trochę „niedoskonałości”: dwa słabo widoczne sęki, kilka dziurek, rys i pęknięć – bardzo lubię takie szczegóły, bo to właśnie one w dużej części decydują o charakterze pracy i niepowtarzalności :) Jak zwykle, nie żałowałam złoceń, które mienią się w zależności od kąta padania światła, z każdej strony inaczej.
Skoro już jesteśmy w temacie aniołów, to chciałam bardzo podziękować za wszystkie komentarze pod poprzednim wpisem z anielskim wisiorem. Ogromnie mi miło, że przypadł Wam do gustu, bo nie byłam do końca pewna jak zostanie odebrany – w końcu jest to coś innego niż zwykle tu pokazuję :-) Muszę się jeszcze pochwalić, że wisior został wyróżniony w wyzwaniu Gościnnej Projektantki (Justyny z bloga Trzeci Pokój) – dziękuję ogromnie, jest radość :)
Już w tę niedzielę rozpoczyna się Adwent, więc (jak co roku o tej porze) chciałam również przypomnieć o takim fajnym „wynalazku” jakim jest świeca kalendarzowa :) Wszyscy chętni spokojnie zdążą przygotować własny egzemplarz: tutorial czeka na blogu (a kliknięcie w zdjęcie poniżej przenosi prosto do niego).
Żeby jeszcze bardziej ułatwić Wam pracę i oszczędzić trochę czasu, w tym wpisie ze świecami pojawiły się dodatkowo cyfry do wydruku: zarówno numery od 1 do 24, jak i 1-4 (oznaczające cztery niedziele). Jest kilka różnych wersji do wyboru, więc każdy może znaleźć coś dla siebie (również klik w zdjęcie przenosi tam gdzie trzeba).
Trochę dzisiaj przedłużyłam, więc pora kończyć :) Jak zawsze, dziękuję, że wciąż znajdujecie czas, żeby tu zajrzeć i zostawić kilka słów. Już teraz życzę wszystkim udanego weekendu i spokojnego grudnia (będzie trudno, wiem:)), trzymajcie się ciepło i do następnego :)