Viking knit w wersji damskiej

viking knitCi, którzy zaglądają do nas od dłuższego czasu, po spojrzeniu na zdjęcie z pewnością będą przekonani, że to praca mojego Męża – bo biżuteria z drutu, a szczególnie technika viking knit, to zdecydowanie jego domena :) Ale nie tym razem proszę państwa :)))

Trochę ponad miesiąc temu zachciało mi się nauczyć tych plecionek – a raczej powinnam dodać, że wystąpiła taka konieczność, w związku z tym, że właśnie viking knit miał stanowić główną bazę jednej z męskich bransoletek dla WOŚP. Tak się złożyło, że H. miał w tym czasie akurat dużo na głowie, a terminy nieubłaganie goniły, więc (żeby wyjść z twarzą) nie pozostało mi nic innego, jak zakasać rękawy i zabrać się do roboty :-) Małż poinstruował mnie dokładnie co i jak, cierpliwie demonstrował metodę wyplatania i wyobraźcie sobie, że udało mi się załapać :-) Z tym, że H. może robić to wszystko gołymi rękami, a ja (słabeusz), muszę się posiłkować tytanową igłą i szczypcami – ale grunt, że daję radę. Dzisiejsza bransoletka to moja druga w „karierze”, pierwszej jeszcze nie mogę pokazać – dopiero w styczniu, kiedy wszystkie projekty dla WOŚP będą ujawnione. Po cichu tylko dodam, że tamta była z miedzi :)

bransoletka viking knitSamo wyplatanie okazało się być bardzo przyjemne, a nawet relaksujące – jedynie trzeba uzbroić się w sporą dawkę cierpliwości (ulubiona muzyka w tle również się przydaje), bo robótki przybywa w „zawrotnym” tempie około 4 cm na godzinę – przynajmniej tak to wygląda w przypadku początkującego :) Długość mojej plecionki to 17 cm, więc można łatwo policzyć, że pochłonęła nieco ponad 4 godziny pracy. Żeby mogła powstać, musiałam zużyć łącznie 430 cm mosiężnego drutu o grubości 0,5mm. Splot jest pojedynczy, sześciostronny – jeden z najłatwiejszych :)

viking  knit z mosiądzuZapięcie jest również wykonane ręcznie, z młotkowanego mosiężnego drutu – a po jego zamontowaniu, całkowita długość bransoletki zwiększyła się do 20 cm (nie jest to model trzymający się ciasno na nadgarstku, tylko „luźno latający”). Na łączniku (nieprzypadkowo w kształcie symbolu nieskończoności:)), zawiesiłam niewielkie 1,5 cm serduszko wycięte z mosiężnej blachy, na którym wybiłam nasze inicjały (tak romantycznie, a co) :-) Zawsze podobała mi się biżuteria personalizowana w ten sposób – a teraz, dzięki odpowiednim narzędziom, mogę sobie wybijać do woli :)

bransoletka z mosiądzuCałość została wypolerowana na bardzo wysoki połysk (lub, jak ja to mówię: „na lustro” – bo w serduszku naprawdę można się przeglądać, a na niektórych zdjęciach widać nawet odbijające się w nim elementy) :-)

bransoletka viking knitMimo, że bransoletka na zdęciach wygląda dość topornie, tak naprawdę jest całkiem delikatna, ma zaledwie 6mm grubości, co czyni z niej zdecydowanie damskiego biżutka – poniżej ujęcia z moją własną ręką, dla lepszego zobrazowania :) Wersja męska, którą kiedyś zrobił H. jest dwa razy grubsza i znacznie bardziej masywna.

Bransoletkę zgłaszam oczywiście (jak niektórzy zapewne się domyślają) na listopadowe kolorki:

Początkowo miałam milion pomysłów na złotą pracę (wszystkie warianty kolorystyczne przypadły mi do gustu) i prawdę mówiąc, miało powstać zupełnie co innego, ale ostatecznie brak czasu zadecydował za mnie. Widać zresztą, że zgłaszam się zaledwie kilka dni przed końcem miesiąca :) Co ciekawe, większość uczestniczek nie przepada za złotem w biżuterii (tak przynajmniej wyczytałam na Waszych blogach) – i w tym przypadku ja też stanę po stronie większości. Nigdy nie lubiłam nosić czystego złota – łańcuszki i medaliki otrzymane na Komunię leżą nieużywane w pudełku do tej pory :) Nawet obrączek nie chciałam mieć złotych, więc kupiliśmy tytanowe i nie żałujemy takiego wyboru :) Jedyna rzecz wykonana ze złota, którą tak naprawdę lubię (ale mimo wszystko rzadko noszę), to pierścionek zaręczynowy – dość niezwykły, bo liczy sobie już ponad 120 lat i był przekazywany w rodzinie Męża z pokolenia na pokolenie :-) Natomiast biżuteria z mosiądzu to już zupełnie co innego, mogę spokojnie nosić bez żadnego dyskomfortu. Najbardziej lubię dość mocno postarzaną, spatynowaną i matową, ale na większe wyjście przydaje się mieć również coś błyszczącego – jak choćby akcent w postaci takiej bransoletki :)

bransoletka z inicjałamiPozdrawiam wszystkich zaglądających bardzo ciepło i dziękuję za odwiedziny :-)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *