Ikona „Święty Marek Ewangelista”
To była moja pierwsza w życiu ikona – powstała w kwietniu zeszłego roku. Właściwie jestem z niej całkiem dumna, bo jak na pierwszy raz wyszło nie najgorzej – zwłaszcza, że robiona była zupełnie „na opak” :)
A zaczęło się tak: zbliżały się imieniny znajomego księdza (Marka) i nie wiem co strzeliło mi do głowy, ale stwierdziłam, że dobrym pomysłem będzie podarowanie mu ikony jego patrona… Pisanie ikon nie może być chyba strasznie trudne, prawda? :) No to do dzieła: w poszukiwaniu potrzebnych informacji przeczesałam Internet dwa razy (niczym Chuck Norris), no i niestety witki mi trochę opadły, bo okazało się, że nad przygotowaniem desek i pisaniem ikon spędza się nawet kilka tygodni… a do imienin raptem parę dni zostało. Ale, ponieważ pomysł zdążył się już zakorzenić, to uparłam się niesamowicie i postanowiłam jednak spróbować stworzyć tą ikonę trochę szybciej i bardziej „po swojemu” :)
Z deską nie było problemu – znalazłam odpowiednio starą, gładką, idealnych wręcz rozmiarów, z naturalnymi wyszczerbieniami przy brzegach i dziurkami po kornikach. Problem zaczął się dopiero przy malowaniu postaci – nie bardzo wiedziałam od czego zacząć, bo (wstyd się przyznać) nigdy przedtem niczego nie malowałam. No, ale zawsze musi być ten pierwszy raz, więc zdałam się na intuicję i, prawdę mówiąc, zrobiłam to metodą zupełnie odwrotną niż w tradycyjnym malarstwie ikonograficznym… ale grunt, że wyszło :) Pozłoceniami zajęłam się na końcu (powinno się na początku, ale też nie wiedziałam jak się do tego zabrać), aureolę oddzieliłam od tła zaznaczając ją wypukłą farbą konturową. W ten sam sposób powstały reliefowe napisy. Potem jeszcze lakierowanie i… coś mi jednak nie pasowało, bo ikona wyglądała na zbyt „nową”, za bardzo się błyszczała, więc postarzyłam ją przy pomocy patyny.
Efekt tych prac na zdjęciach poniżej :) Ciężko było zrobić dobre ujęcia, bo ikona mieni się w świetle, inaczej pod każdym kątem.