Bransoletka niepokornej podróżniczki
Pokazuję dzisiaj bransoletkę „z charakterkiem”, idealną dla podróżniczki lubiącej motocyklowe wyprawy z nutką adrenaliny :)
Jej „sercem” jest bez wątpienia dość duży i masywny Harley – to zawieszka 3D bardzo realistycznie wykonana, ma nawet ruchome koła :) Oprócz motocyklu do bransoletki dołączyłam kluczyki (wiadomo – do stacyjki :)), skrzydło (które symbolizuje orła ze znaku firmowego Harleya), jest Wieża Eiffela jako symbol dalekich podróży, a także aparat (żeby zachować piękne kadry nie tylko w głowie) oraz czterolistna koniczyna z napisem „good luck” – bo wiadomo, że ostrożność ostrożnością, ale trochę szczęścia zawsze się przyda. A nawet nie trochę, tylko dużo – dlatego koniczyna też jest sporych rozmiarów :)
Bazę stanowi gruby czarny rzemień, na który nałożyłam czarne fasetowane koraliki modułowe
i metalowe przekładki. Efekt końcowy wyszedł dokładnie taki jaki miał wyjść, czyli prosty, czarno-srebrny, trochę „z pazurem” – chyba ją polubię, bo chociaż motocykla nie posiadam, to jednak podróże uwielbiam – więc trochę się waham czy wystawić ją na sprzedaż czy jednak zostawić :)
Bransoletka zapewne by nie powstała, gdyby nie inspirujące wyzwanie gościnnej projektantki
w Szufladzie (do którego niniejszym zostaje zgłoszona) :)
Muszę się jeszcze obowiązkowo pochwalić, że przed kilkoma chwilami ukazały się wyniki wyzwania „Sznurek” i mój lniany „przeplataniec” załapał się na wyróżnienie :)
Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, zwłaszcza, że konkurencja była duża i dziewczyny zgłaszały naprawdę ciekawe prace.
Przeszła mi też przez głowę myśl, że skoro otrzymałam już wyróżnienie (to jest moje drugie z kolei w Szufladzie), to może nie powinnam zgłaszać się do kolejnych wyzwań…? Chociaż z drugiej strony, przecież nie biorę udziału dla wyróżnień, tylko dla dobrej zabawy i własnej satysfakcji – mnóstwo radości daje takie zmierzenie się z tematem (zwłaszcza gdy jest „trudny”), główkowanie jak tu do niego podejść, w jakiej technice wykonać pracę… To też dobry moment na wyciągnięcie zapomnianych materiałów (jak np. motocykl z wyżej wspomnianej bransoletki – przeleżał w pudełku 3 lata), na zrobienie czegoś co normalnie nie przyszłoby do głowy, bo takie wyzwania to po prostu jedna wielka KOPALNIA INSPIRACJI i to jest właśnie piękne :) Ale i tak najważniejsza jest radość tworzenia takiej pracy – zarówno w trakcie jak i na koniec ;-)
Wiadomo, że jeśli dodać to tego zdobyte w późniejszym czasie wyróżnienie, to człowiek jest już w ogóle przepełniony dumą i szczęściem, i chociaż mówi się, że przecież „każdy chce wygrać”, to jednak moim zdaniem „wygrywa” się już w trakcie tworzenia swojej pracy i w momencie patrzenia na efekt końcowy.
Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych wygrana w konkursie jest sensem życia i żeby wygrać, uciekają się do różnych zagrywek (które można krótko opisać: „po trupach do celu”)… Myślę, że każdy z nas spotkał się choć raz z czymś takim, głównie na Facebooku, gdzie ma miejsce „kupowanie lajków” i inne oszustwa – więc w takich konkursach już dawno przestałam brać udział, bo po prostu NIE ROZUMIEM takich ludzi. Na szczęście w Szufladzie jest zupełnie inaczej, bo prace ocenia jury, a to zupełnie inna bajka :)
Kończę już, bo mi taki niezamierzony elaborat wyszedł – zupełnie nie wiem skąd, jakoś mnie na rozważania wzięło. Coraz częściej mi się to zdarza, może nie na blogu, ale tak w życiu codziennym – starzeję się chyba :)
Dziękuję za odwiedziny i za wzystkie komentarze, no i oczywiście pozdrawiam cieplutko :)