Ulubiony przeplataniec :)
Jak w tytule – to chyba mój ulubiony ze wszystkich do tej pory zrobionych „przeplatańców” :) Chociaż… po piętach depcze mu czerwony (w sumie klasyka), ale jednak to połączenie kolorów, może nieco kontrastowe, jakoś wybitnie mi pasuje – mimo, że powstało zupełnie przypadkiem, bo z ostatnich resztek korali, które mi zostały :)
W towarzystwie lnianych sznurków tym razem znalazły się trzy drewniane kulki w ciemnoturkusowym odcieniu i dwie w kolorze „francuski fiolet” (co się za tą nazwą kryje, możecie przeczytać tu) :-) Zostały one miękko otulone sznurkami, które później łagodnie przechodzą w warkocz, natomiast na samych końcach są bardzo ciasno owinięte (bazując na żeglarskiej metodzie opaski linowej), bez kleju. Efekt z jednej strony radosny, żywy i kolorowy, a z drugiej… może nawet trochę elegancki, na pewno będzie pasować na wiele okazji i właśnie ta uniwersalność podoba mi się najbardziej :)
Zimy (i roztopów) mam już zdecydowanie dość i z utęsknieniem czekam na cieplejsze dni, żeby pochodzić sobie w lnianych naszyjnikach… ale przede wszystkim na to, żeby wróciła mi chęć do ich robienia (akurat ciepłe wiosenne i letnie dni najbardziej sprzyjają sznurkowym zabawom). W głowie jest już kilka nowych pomysłów na rozmaite lniane wariacje, ale wciąż czekają na powrót natchnienia (którego obecnie nie mam w ogóle i chyba do niczego). No cóż, bywa – muszę to spokojnie przeczekać, bo wena zapewne wróci za jakiś czas, jak to bywało do tej pory (a przynajmniej mam taką nadzieję) :)
Jak zawsze, dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny i pozostawiane miłe słowa, których czytanie niezmiennie poprawia humor :) Życzę wszystkim pięknego weekendu z dużą ilością słońca :)
…
Naszyjnik posyłam na cykl Inspiracje – Sznurek na blogu DIY: