Komplet z kulkami
Cześć i czołem! :-) Chyba zaczynam coraz bardziej „wsiąkać” w chainmaille, bo tym razem nie zostawiłem kolejnej lekcji na ostatnią chwilę… ba, nawet wyrobiłem się wcześniej niż moja ładniejsza połówka :-)
W tym miesiącu trenujemy sploty japońskie – i akurat fajnie się złożyło, bo już od jakiegoś czasu podobały mi się formy przestrzenne robione tym splotem, więc spróbowałem zmierzyć się z dość popularnym wzorem kulki… chociaż tak naprawdę jest to dwunastościan foremny (podobnie jak tzw. kula kwiatula, jeśli ktoś kojarzy) :-)
Najpierw, metodą prób i błędów, powstała większa kulka: splotem japanese 10 in 2, z ogniwek o współczynniku AR=5,2 (ID=5,2mm, WD=1mm). Ale wygląda na to, że taki AR jest jednak zbyt duży, bo kula nie chciała trzymać kształtu i prezentowała się z gracją niczym worek ziemniaków… Dodanie po jednym kółku bazowym trochę poprawiło sprawę (i obecnie jest to splot 10 in 3), ale najbardziej pomogło… włożenie do środka okrągłego szklanego koralika. Teraz kształt jest taki jak być powinien :-)
Kula miała zostać wisiorem, więc dostała długi łańcuszek w kolorze starego złota. Dodatkowo posiada jeszcze „dyndadełko” zakończone karabińczykiem, dzięki czemu można je w sekundę przypiąć (i tak samo łatwo się go pozbyć), a tym samym mieć wisior w dwóch wersjach. Chwost mierzy sobie 13cm, natomiast sama kula ma około 2,5cm średnicy i waży 12 gramów.
Kolczyki do kompletu powstały już z innych ogniwek – w dodatku takich, które się do chainmaille zupełnie nie nadają, bo są krzywe, źle cięte, nierówne, zachodzą na siebie… Ale za to miały mniejszy współczynnik AR=4,42 (ID=3,1mm, WD=0,7mm), więc z całego opakowania udało mi się wybrać te bardziej obiecujące, trochę je wyprostować i jakoś poszło :-) Splot to japanese 10 in 2.
Kuleczki wyszły naprawdę niewielkie (niecałe 1,5cm średnicy) i lekkie (3 gramy jedna). Zawieszone na łańcuszkach zgrabnie się prezentują i fajnie dyndają podczas noszenia :-) Całkowita długość kolczyków to 5cm.
Banerek trzeciej lekcji:
Im dalej w las, tym bardziej zaczynam ubolewać nad jakością ogniwek dostępnych w polskich sklepach. W niektórych splotach wszelkie mankamenty nie rzucają się tak bardzo w oczy (np. poprzednie kolczyki też były robione z wymęczonych ogniwek), ale już na przykładzie kulek widać, że jakość ma większe znaczenie. Co prawda w realu wyglądają niemal idealnie, ale na fotkach w trybie makro wszystko „wyłazi” i tylko się człowiek wkurza podczas przeglądania zdjęć :-) No nic, może kiedy nauka przejdzie ze stanu „zabawy” w coś poważniejszego, to zacznę kręcić kółeczka samodzielnie, obecnie jednak cierpię na deficyt czasu, więc póki co musi zostać tak jak jest.
Pozdrawiam wszystkich gorąco, życząc udanego tygodnia. Do zobaczenia następnym razem :-)