Egipska kobra
Kiedyś, już ładnych parę lat wstecz, bardzo interesowała mnie kultura, sztuka i wierzenia Starożytnego Egiptu. Pochłaniałam dosłownie wszystko na ten temat, nawet „Faraona” Bolesława Prusa czytałam kilka razy (za moich szkolnych czasów nie był lekturą, więc książki obowiązkowe trochę na tym ucierpiały:)), uwielbiam również film na podstawie tej powieści (w reżyserii Jerzego Kawalerowicza). Dlatego od razu po ogłoszeniu przez Royal-Stone inspiracji „Starożytny Egipt”, zagarnęłam ten temat dla siebie :) Hubert zrobił rybkę na „Podwodny Świat”, więc można powiedzieć, że uczciwie się podzieliliśmy :)
Głowa dosłownie pękała mi od pomysłów (kilka z nich może uda się zrealizować w przyszłości, jeśli będzie więcej czasu), a ostatecznie postawiłam na bransoletę w kształcie kobry, z przeznaczeniem do noszenia na ramieniu lub przedramieniu (można ją dopasować).
Myślę, że motyw jest dość oczywisty i zbyt wiele wyjaśniać nie trzeba :) Kobra egipska jest jednym z najbardziej jadowitych węży na świecie (jej ukąszenie jest śmiertelne), osiągającym przeważnie około 2 metrów długości. Natomiast jeśli chodzi o Starożytny Egipt, to kobra była przede wszystkim jednym z symboli władzy faraonów, a umieszczana na czole, miała być znakiem boskiej ochrony i opieki. Pod postacią atakującej kobry była również przedstawiana bogini Wadżet, czczona w Dolnym Egipcie.
Bransoleta została wykonana głównie w technice viking knit (splot podwójny) z mosiężnego drutu 0,5mm i zajęła łącznie około 20 godzin pracy. Nie jest to mój pierwszy podwójny splot (bo trochę sobie powyplatałam przy okazji tworzenia tutoriala dla Royal-Stone, a oprócz tego mam jeszcze kilka zaczętych plecionek), ale to pierwsza skończona i „dopięta na ostatni guzik” praca :-) Wybrałam mosiądz głównie dlatego, że jest trochę podobny do złota (biżuteria Starożytnego Egiptu chyba każdemu kojarzy się z tym właśnie metalem), a przy tym ma taki „antyczny” wygląd, prawie jak z muzeum :)
Głowa i „kaptur” kobry (tak się to ponoć nazywa) zostały wykonane z mosiężnej blachy 0,3mm, lekko formowanej. Pierwotny plan zakładał wykonanie tych elementów z drutu, ale ostatecznie odpadł w przedbiegach, bo wydawało mi się, że będzie przesyt, za dużo tego wszystkiego. Zależało mi na uzyskaniu możliwie minimalistycznego, wręcz symbolicznego efektu, który byłby przy tym choć trochę „elegancki”, dlatego blacha jest dodatkowo wypolerowana na błysk. Już któryś raz z kolei sprawdziła się zasada, że najprostsze rozwiązania są najlepsze :-)
Ogon został ukształtowany z długiej na 45cm „vikingowej” plecionki, natomiast jeśli chodzi o wymiary, to te mogą się zmieniać w zależności od wyginania ogona i dopasowania go do ręki noszącego :-) W takim ułożeniu jak na zdjęciach, kobra mierzy sobie 11 cm wysokości, a średnica otworu „na luźno” to 6 cm, więc można ją nosić na przedramieniu lub ramieniu (na nadgarstek, przynajmniej mój, jest nieco za duża).
Czasami suche fakty przemawiają najlepiej :)
(a jeśli ktoś ma zamiar uczyć się tej techniki, to mogą być pomocne)
- technika: double viking knit, drut: 0,5mm, baza: 10mm
- przed przeciąganiem: długość 23cm, średnica 14mm
- po przeciągnięciu: długość 45cm, średnica 5,5mm
- ilość zużytego drutu: 15 metrów
- 1 metr przyłącza się około 45 minut
- 1 metr drutu to około 1,5cm długości plecionki (przed przeciąganiem)
lub 3cm (po przeciągnięciu)
Etapy powstawania umieściłam zbiorczo na jednym zdjęciu, żeby Was już bardziej nie zanudzać… :) To całkiem relaksująca, ale też bardzo monotonna i czasochłonna technika – między pierwszym a drugim ujęciem na kluczu imbusowym minęło jakieś 10 godzin, więc sami rozumiecie :))) Fotka z przeciągadłem pokazuje plecionkę już po ostatecznym przeciągnięciu jej przez otwór 5,5mm. Nie mam niestety zdjęć z kształtowania kobry i dołączenia jej łebka, bo już czas mocno gonił, ale szczęśliwie udało się skończyć na kilka godzin przed terminem :)
Jeśli kobra przypadła Wam do gustu, to z góry dziękuję za każdy głos ♥
tym bardziej, że sporo pięknych prac pojawiło się w tym etapie konkursu.
(„Zalajkować” można TUTAJ lub po kliknięciu w zdjęcie) :-)
Ogromne dzięki za wszystkie świąteczne (i poświąteczne) życzenia – aż się cieplej robi na serduchu :) Życzę udanego weekendu (bo to już prawie zaraz) i do zobaczenia na blogach :-)