Kwiatowa kula z chwostem
Dzisiaj przychodzę z wisiorem, którego chyba nikt nie spodziewał się tu zobaczyć :) Prawdę mówiąc, ja sama nie sądziłam, że jeszcze kiedyś do tego wrócę – tym bardziej, że ostatni raz brałam koraliki do ręki… dwa i pół roku temu. Później poszły w kompletną odstawkę i nawet nie zastanawiałam się nad tym czy do nich wracać – całkowicie pochłonęły mnie prace z metalu (plus drewniane anioły), a doba po prostu jest za krótka i nie da rady ogarnąć wszystkiego. W podobny sposób udało mi się już „uśmiercić” decoupage i myślałam, że z koralikami będzie podobnie… ale kto wie, może jednak nie będzie ;)
Żeby sobie trochę odświeżyć pamięć po tak długiej przerwie, postanowiłam wziąć na igłę wzór, który już znam. Pamiętam, że kiedyś bardzo lubiłam koralikową geometrię, więc skusiłam się na wyplecenie tzw. kuli kwiatuli z kursu Weraph (dla przypomnienia: poprzednia powstała w lipcu 2015, a więc równo 3 lata temu). Tak naprawdę nie jest to kula, tylko pusty w środku dwunastościan foremny (inaczej dodekaedr – bryła złożona z dwunastu pięciokątów foremnych) :-)
Okazuje się, że z koralikami to trochę tak, jak z jazdą na rowerze, czyli tego się nie zapomina :) Na szczęście coś tam w głowie zostało, chociaż przyznaję: minęła chwilka zanim przypomniałam sobie jak prawidłowo obchodzić się z igłą i żyłką. Ponadto, od ciągłej pracy z ogniwkami mam wyrobionego chyba trochę zbyt dużego „powera”, bo nie przypominam sobie, żeby igły rozwalały się tak łatwo… ;)
Nie obyło się bez nerwów (najbardziej frustrujące jest, gdy się coś posypie niemal na samym końcu), ale szczęśliwie udało się pozszywać ze sobą wszystkie 12 kwiatków. Aż sama się dziwię, bo wyszło mi to lepiej, znacznie równiej (i szybciej!) niż za pierwszym razem, a spodziewałam się raczej odwrotnego efektu :) Wisior dostał okazały chwost z jedwabiu sari, który dodatkowo zdobią małe fasetowane kryształki w złoto-miedzianych odcieniach oraz zielona kulka z tzw. „kociego oka”.
Sama kwiatowa kula ma około 3 cm średnicy i waży 15 gramów, a chwost to dodatkowe 12 cm. Całość jest zawieszona na miedzianej krawatce i brązowym rzemieniu (70 cm długości), więc normalnie sięga do pępka, ale na ekspozytorze musiałam podciągnąć kulę po samą szyję, żeby zmieściła się w kadrze :)
Materiały: 60 koralików Rose Petals 8x7mm Dark Bronze, TR 11/o Bronze, TR 15/o Metallic Iris Brown
oraz Gold-Lined Topaz, metalowa krawatka i elementy wykończeniowe, chwost z jedwabiu sari.
…
Do beadingowej „reaktywacji” skusiła mnie dodatkowo zabawa na blogu DIY – zrób to sam,
gdzie trwa właśnie wyzwanie z cyklu Koraliki i można zgłosić dowolną koralikową pracę.
No to zgłaszam :)
Na koniec zostawię jeszcze kilka zdjęć w świetle dziennym i już uciekam… tak, wciąż zostało mnóstwo owoców do przerobienia… :-) Jak zawsze, dziękuję za wszystkie odwiedziny, pozdrawiam ciepło i do zobaczenia następnym razem :)