Romanov Trinity Set
Pisałam już kiedyś o tym, że bardzo rzadko nadaję nazwy swoim pracom (prawie nigdy, tylko w przypadkach wyjątkowych), ale tym razem jest inaczej. Może to dlatego, że do tej pory nie widziałam jeszcze kolczyków poskładanych z trzech bizantyjskich Romanovów, w których ten środkowy jest większy – z trzech jednakowych owszem, ale z takim stopniowaniem już nie (i jeszcze dodatkowo zakończonych kroplą). Oczywiście nie upieram się, że nikt tak nie zrobił (bo to prawie niemożliwe, a świat jest ogromny), tylko po prostu ja nigdzie się nie natknęłam na dokładnie takie rozwiązanie… I właściwie to mi wystarczy, żeby gdzieś tam w głębi traktować je jako „swoje” (ale oczywiście bez przesady) i nadać całej serii jakąś nazwę. To zresztą przyda mi się w przyszłości, bo popełniłam już kilka takich kompletów i dobrze by było, żeby pojawiły się na blogu ze „wspólnym mianownikiem” – a nazwa zdecydowanie ułatwia sprawę. Cały komplet składa się z trzech elementów (dwa kolczyki i naszyjnik), każdy z nich z trzech bizantyjskich Romanovów i ogólnie „trójka” przewija się tu kilka razy – dlatego właśnie „Trinity” :)
No to zacznijmy od kolczyków. Składają się z trzech bizantyjskich elementów (wariant Romanov), które występują tu w dwóch rozmiarach: w środku większe (z 6mm kulkami) oraz dwa mniejsze (z 4mm kulkami) powyżej i poniżej centralnego elementu. Na samym dole znajdują się fasetowane krople, podwieszone na bizantyjskich „połówkach”. Ogniwka i bigle to oczywiście stal chirurgiczna (316L) – ostatnio właściwie nie używam nic innego :)
Tego samego potrójnego kształtu można dopatrzeć się też w kolii Rainbow Geometry, jednak ona powstała znacznie później niż komplet z tego wpisu (cóż, mam spore zaległości w pokazywaniu prac na bieżąco) :-) Jeśli chodzi o kamienie: mniejsze 4mm kulki to hematyty, natomiast 6mm kulki i krople (12x8mm) to fasetowane szklane kryształki. Różne materiały, jednak wszystko w tym samym metalicznym odcieniu ciemnego złota – więc chyba pasuje :)
Naszyjnika początkowo nie było nawet w planach, ale po zrobieniu całej serii kolczyków w różnych kolorach, jakoś tak „się poskładał” w międzyczasie :-) Jest właściwie niemal identyczny jak jeden kolczyk (tylko, że w poziomie) i składa się z tego samego potrójnego zestawu elementów: większego w środku (z 6mm kulką) oraz dwóch mniejszych (z 4mm kulkami) po bokach. Oczywiście zależało mi na tym, żeby zawiesić kroplę symetrycznie pod największym elementem… ale nie wyglądało to najlepiej, więc dołożyłam do niego jeszcze jedną bizantyjską połóweczkę, skutkiem czego powstało coś na kształt trójkąta równoramiennego (znów ta trójka) :) Wszystko rzecz jasna ze stali chirurgicznej, łańcuszek również.
I wreszcie cały komplet razem. Na „zdjęciu rodzinnym” widać, że kolczyki i naszyjnik to prawie jedno i to samo :-) Jeśli chodzi o kolorystykę, to wyszło może trochę odważnie, bo jest tu srebro ze złotem. Kiedyś takie połączenie traktowano raczej jako faux pas, obecnie jest podobno całkiem „trendy”, bo taka moda nadeszła… Nie przejmuję się zbytnio tym co w trawie piszczy, a z modą przeważnie jestem do tyłu, ale połączenie tych dwóch kolorów zwyczajnie mi się spodobało :) Całość nabrała eleganckiego, wieczorowego charakteru, a jednocześnie nie jest „nadęta”, wpada w oko i podkreśla to, co ma podkreślać ;)
Myślę, że z całego kompletu, to kolczyki przyciągają największą uwagę, bo są smukłe i dość rozbudowane – ich całkowita długość razem z biglami to 8 cm. Nie ma jednak obawy, że ucho się urwie, bo nie ważą tyle, na ile wyglądają – 6 gramów jeden (mam delikatne uszy, a taka waga jest akceptowalna i mogę w nich spokojnie przechodzić pół dnia). Naszyjnik ma z kolei 44 cm długości i waży 9 gramów.
…
No to jeszcze szybciutko kilka zdjęć z człowiekiem :)
Na dziś to już wszystko, jak zawsze dziękuję za wszystkie miłe odwiedziny :) Pozdrawiam ciepło, życząc wszystkim udanego i pogodnego weekendu. Do zobaczenia następnym razem :)