Kolczyki bordowe łapacze
Niektórym z was te kolczyki mogły już mignąć przed oczami na facebookowym profilu sklepu Korallo, jakieś dwa tygodnie temu. Wzięłam wtedy udział w cotygodniowym weekendowym wyzwaniu #MistrzyniWeekendowegoTworzenia, które zresztą udało mi się wygrać – co może świadczyć o tym, że nie tylko ja mam słabość do tych pierzastych łapaczy :) Mimo, że inne zaległe twory czekają na publikację, postanowiłam je przedstawić bliżej, poza kolejnością – kto nigdy nie faworyzował żadnej swojej pracy niech pierwszy rzuci kamieniem :-)
Poprzednia para kolczyków była z czarnymi piórkami, co wtedy wydawało mi się jedynym słusznym wyborem… ale mam przecież jeszcze wiele innych kolorów, więc czemu by ich od czasu do czasu nie wykorzystać :) Powstały więc łapacze z piórami o bordowej barwie, lekko wpadającej w burgund.
Koronkowe koła poskładałam z malutkich ogniwek ze stali chirurgicznej (316L) i zawiesiłam je na długich stalowych biglach. Może się wydawać, że to już prawie koniec i dołączenie piórek jest tylko „formalnością”… ale prawda jest taka, że schodzi mi z nimi chyba dłużej niż z tworzeniem samych metalowych rozetek :) Zdradzę wam pewien zakulisowy „sekret” – wszystkie pióra dokładnie wybieram spośród setek sztuk, żeby były jak najbardziej do siebie podobne, dzielę je na „prawe”, „lewe” i „środkowe”, każde z nich przycinam na odpowiednią długość i na koniec montuję w tulejkach. Tak więc nic tu nie jest pozostawione przypadkowi ;)
Kolczyki są dokładnie takiej samej wielkości jak poprzednia para z czarnymi piórkami, co widać na zdjęciu poniżej. Mają 9 cm długości (od bigla do końca najdłuższego pióra), a średnica koronkowych rozetek 17 mm. Są bardzo lekkie – waga jednego kolczyka to zaledwie 2 gramy, więc prawie w ogóle nie czuć ich na uszach. Piórka dodają lekkości całej konstrukcji i fajnie powiewają w ruchu :)
Skoro już jesteśmy przy „zdjęciach rodzinnych”, to dorzucę jeszcze kilka na białym tle :)
Niełatwo było pokazać na zdjęciach rzeczywisty kolor bordowych piórek – nawet nie przypuszczałam, że będzie taki trudny we współpracy :) Na pewno nie są tak czerwone jak na powyższych zdjęciach na białym tle – w tym przypadku akurat czarne tło sprawdziło się znacznie lepiej, chociaż też nie idealnie. Chyba najlepsze odwzorowanie kolorów udało się osiągnąć na zdjęciach niżej, robionych w świetle dziennym… ale wiadomo, że na innych monitorach może to wyglądać inaczej :)
Jak zawsze, dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze. Pozdrawiam bardzo ciepło (bo wieczory już chłodne), życzę udanego weekendu i do zobaczenia na blogach :)