Poświąteczne wyprzedaże… (z rogaczem w tle) :-)
Początek roku zawsze kojarzy mi się z poświątecznymi wyprzedażami,
kiedy można czasem upolować prawdziwe perełki, dosłownie za „grosze” :)
Kilka dni temu buszowałam w jednej z galerii handlowych, gdzie praktycznie w każdym sklepie „SALE -70%” – ale na szczęście jestem odporna na wszelkie plakaty krzyczące o niesamowitych promocjach, więc nie przytargałam do domu masy niepotrzebnych rzeczy,
a H. się nie stresował, że zostawię tam wszystkie oszczędności :)
Ponieważ za „masówką” nie przepadam i szukam raczej unikatowych, pojedynczych egzemplarzy, skierowałam kroki do jednego z ulubionych sklepów: TK Maxx.
Część „odzieżowa” nie robi na mnie praktycznie żadnego wrażenia, za to zupełnie zatracam się w artykułach do domu i wystroju wnętrz, które mogę oglądać godzinami :)
Tym razem udało mi się trafić na prawdziwą perełkę, która ostatnio robi
niemałą furorę na blogach (głównie tych wnętrzarskich):
zestaw śniadaniowy dla dwóch osób od Jet by ter Steege: 2 talerze, 2 miseczki i 2 kubki
z cudnym motywem łosia (który prawdę mówiąc uwielbiam).
W dodatku prawie jak za darmo, bo cały komplet za niecałe 25zł :)
Nic, tylko brać :) No więc złapałam pod pachę czym prędzej, nie wierząc w swoje szczęście.
Poszczególne części zestawu prezentują się następująco:
Talerz (deserowy) o średnicy 19cm z dużą grafiką:
Głęboka miseczka, w sam raz na płatki :)
… oraz kubek wielkości „standardowej” :)
Od teraz będziemy konsumować śniadania w towarzystwie łosia :)
Przechadzając się między alejkami natrafiłam też na wyprzedaż świątecznych dekoracji i… zamurowało mnie po raz drugi :) Na takie „ekologiczne trofeum” chorowałam grubo ponad rok, od kiedy zobaczyłam podobne na jednym z zagranicznych blogów.
Ale, po pierwsze, dostać u nas coś takiego graniczyło z cudem,
a po drugie, ceny zwykle bardzo szybko studziły moje zapędy :)
A tymczasem ten właśnie jedyny egzemplarz wisiał sobie spokojnie, czekając chyba na mnie :)
Głowa jelenia jest całkiem spora (rozmiarowo zbliżona do głowy sarny w skali naturalnej),
a wykonana jest z młodych pnączy winorośli, owiniętych na metalowym stelażu.
Dodatkowo, kraciasta kokarda jest taką „kropką na i” :)
Poniżej mała sesja zdjęciowa (z detalami) na drzwiach naszego warsztatu :)
Tym oto sposobem moja kolekcja „rogacizny” wzbogaciła się o nowe okazy :)
Jak to mówią: „pieniądze szczęścia nie dają… Dopiero zakupy” :-)
Chyba coś w tym jest… :D
Miłej niedzieli dla wszystkich!
:-)