Coś się kończy…
Dziś jest taki dzień, w którym zupełnie nie potrafię ubrać w słowa tego co czuję.
Miała 18 lat…
Zdaję sobie sprawę, że to już kawał czasu, więc ta chwila prędzej czy później musiała nadejść,
ale i tak nie da się na to dostatecznie przygotować.
Byłam w pierwszej klasie podstawówki, kiedy do mnie trafiła,
więc spędziłam z nią większość swojego życia:
praktycznie całe dzieciństwo, okres dojrzewania, wejście w dorosłość…
po prostu wszystkie ważniejsze momenty.
Była moim pierwszym kotem, w dodatku ponadprzeciętnie inteligentnym.
Praktycznie przez całe swoje życie była okazem zdrowia i kto wie, jak długo mogłaby jeszcze żyć, jednak nerki odmówiły posłuszeństwa i ostatnie miesiące były równią pochyłą.
Dziś jest ten dzień, w którym musiałam przestać o nią walczyć…
Tam gdzie jest teraz, na pewno jest jej lepiej…