Rivoli po raz trzeci
W ciągu ostatnich kilku dni przez bloga przewinęły się takie dzikie tłumy,
jak jeszcze nigdy – podejrzewam, że to za sprawą zabawy u Danusi… :-)
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że moje poprzednie kolczyki spotkały się
z tak dużym uznaniem – każde słowo od Was niesamowicie uskrzydla! :)
Połączenie czerwieni i czerni bardzo mi się spodobało – do tego stopnia,
że spróbowałam zmajstrować sobie kolejne kolczyki – tym razem jednak
w zupełnie innych proporcjach, bo chyba czerwień gra tu pierwsze skrzypce.
Poza tym, zdecydowanie różnią się formą i rozmiarem – i w przeciwieństwie
do poprzednich to takie trochę maluszki: 4,3 cm z biglem (a 3,5 cm bez) :-)
Dzięki temu są też bardziej uniwersalne – mogą być zarówno kolczykami
na co dzień, jak i na jakieś większe wyjście, bo jednak przyciągają uwagę.
Tym razem wykorzystałam zupełnie inną metodę oplatania rivoli,
a z pomocą przyszedł mi tutorial (autorstwa Marty z Tarragon Art)
znaleziony na blogu Pasartu. W moim osobistym odczuciu ta metoda
jest nieco przyjemniejsza niż oplatanie wg kursu Weraph – wszystko
się zgadza co do joty, nie trzeba samemu kombinować i przerabiać :)
Może tylko trochę dłużej zeszło mi z tym oplotem, ale nie narzekam.
Inną rzeczą jest natomiast fakt, że tutaj rivoli jest jednak nieco bardziej
„zabudowane”, a przez to mniej widoczne. Ale, jak mówię, to wyłącznie
moje osobiste spostrzeżenia, a spróbować trzeba najlepiej obu metod,
bo, jak to w życiu bywa, wszystko ma swoje plusy i minusy :-)
Moje rivoli miało 12mm, więc zwiększyłam liczbę koralików w obwodzie,
a później puściłam wodze fantazji i dodałam kolczykom czarne „koronki”.
Jednak cały czas czegoś mi brakowało… na szczęście przypomniały mi się
kolczyki Cateriny ze szklanymi kroplami. Okazało się, że mam takie krople,
w idealnym wręcz kolorze, które kupiłam dobre 3 lata temu i do tej pory
leżały nie wykorzystane, jakby czekały, żeby wpasować się w te kolczyki :-)
Całość zawiesiłam na mocno oksydowanych, prawie czarnych biglach z kulką.
Materiały: kryształki rivoli Siam 12mm, koraliki Fire Polish 3mm w kolorze Siam Ruby,
koraliki Toho 11/o i 15/o w kolorze Opaque Jet, fasetowane szklane krople 14mm.
Zdjęcia wyszły chyba lepiej niż poprzednio – a głównie chodzi mi
o kolor kryształków – tutaj na szczęście już nie wygląda jak fuksja
(przynajmniej na moim monitorze). Wtedy musiał zawinić balans
bieli, czego na początku nie zauważyłam (zmęczenie robi swoje).
Chociaż… jak tak na nie patrzę, to na żywo czerwień jest jeszcze
bardziej intensywna i ciemniejsza, jak rubin albo czerwone wino.
Następnym razem muszę tego dopilnować, ale chyba zbyt szybko
to nie nastąpi, bo skończyły mi się chwilowo rivoli w tym kolorze :)
Raz jeszcze wielkie dzięki za miłe słowa i komentarze :)
Pozdrawiam ciepło wszystkich „tuzaglądaczy” :-)