Zimowy krajobraz
Wczoraj nieźle u nas posypało – wieczorem mieliśmy nawet prawdziwą burzę śnieżną i nic nie było widać na odległość kilku metrów, za to dzisiaj rano powitały nas cudne widoki :) Patrząc na piękny zaśnieżony krajobraz za oknem, aż chciałoby się zatrzymać go na dłużej… Oczywiście możemy go zachować we wspomnieniach, albo co najwyżej utrwalić przy pomocy aparatu, bo tak „naprawdę” przecież się nie da… A gdyby jednak istniał jakiś sposób? :-)
… i chyba go nawet znalazłam :) Już różne rzeczy zdarzało mi się zamykać pod szkłem, ale żeby utrwalić zimę w miniaturce…? No tego jeszcze nie grali :) Co prawda rok temu pokazywałam już bombkę 3D z zimowym krajobrazem w środku, ale ten naszyjnik to była wyższa szkoła jazdy :)
Okrągła baza, na której jest osadzona całość, mierzy sobie zaledwie 3 cm średnicy :) Nie wiem czemu, ale czasami bardzo lubię posiedzieć nad takimi miniaturkami – mimo, że wymaga to naprawdę sporo cierpliwości, a w decydujących momentach trzeba wręcz wstrzymywać oddech, żeby czegoś nie poprzesuwać :) Mimo wszystko, jest to na swój sposób odprężające – tylko nie pomyślcie czasem, że wykazuję jakieś masochistyczne skłonności :) Po prostu myślę, że czasem warto sobie zrobić przerwę od łatwych i szybkich projektów :)
Zastanawiacie się pewnie, czego ja tam nakładłam do środka :) Na pewno są tu dwa rodzaje „śniegu” – jeden z białej pasty strukturalnej, a drugi z pewnego rodzaju puszystej włókniny, nieco przypominającej watę (nie mam pojęcia jak się nazywa) – a wszystko to pokryte przezroczystymi mikrokulkami, które skrzą się niczym prawdziwy śnieg. Rozgwieżdżone nocne niebo uzyskałam natomiast przy pomocy farby akrylowej i drobnego srebrnego brokatu :) Za roślinność posłużył mi naturalny chrobotek (taki rodzaj mchu) i malutkie fragmenty plastikowych gałązek ze sztucznej choinki. A skoro już jesteśmy przy choince – w środku również znajdziemy uroczą maleńką choineczkę :) No i jeszcze domek – wycięty z kawałka deski i mierzący całe 5 mm (zarówno wysokości, jak i szerokości), trochę podmalowany farbami akrylowymi :-)
Wszystkie te elementy zostały przymocowane trochę za pomocą kleju, a trochę je też trzyma pasta strukturalna – absolutnie nic się nie rusza i nie przesuwa (nawet jak się mocno trzęsie, sprawdzałam) :) Całość jest mimo wszystko dosyć delikatna, ale szklana kopuła chroni przed ewentualnymi uszkodzeniami :-) Przed zamocowaniem jej na stałe do bazy, musiałam odczekać 24 godziny, żeby wszystko dobrze wyschło – w przeciwnym razie od wewnątrz mogłaby się osadzać para i kropelki wody (raz sobie tak urządziłam bombkę 3D, więc teraz już pamiętam) :-) Całość zawisła na cienkim łańcuszku w kolorze starego złota.
Chyba jeszcze żadna rzecz nie sprawiła mi tylu trudności przy fotografowaniu, co ten naszyjnik. Wszystko się odbijało w szklanej półkuli (łącznie ze mną), całość błyszczała i świeciła, aparat nie chciał łapać ostrości, a do tego na dworze było szaro, zimno i paskudnie :) Zrobiłam ponad 200 zdjęć, z czego tylko niektóre się nadają do publikacji – a i tak żadne z nich nie oddaje tego efektu głębi i trójwymiaru, który widać na żywo. Jestem już przyzwyczajona do tego, że mój aparat wszystko „spłaszcza”, ale tym razem zupełnie mnie załamał… Stąd właśnie tak duża ilość ujęć w dzisiejszym poście – może uda Wam się co nieco wypatrzeć, bo o ile z samego naszyjnika jestem zadowolona, tak ze zdjęć – wręcz przeciwnie :)
Niżej, w galerii zdjęć, jest jeszcze kilka bardziej szczegółowych fotografii
z kilku stron naszyjnika, a także ujęcie z linijką dla porównania wielkości :)
Pomysł prawdopodobnie jest mój własny autorski, bo mimo poszukiwań (z czystej ciekawości), takich tworów nie znalazłam :) Oczywiście mogę się mylić, w końcu tylko Chuck Norris przejrzał cały Internet (dwa razy), więc jeśli ktoś coś podobnego widział, niech śmiało da znać :)
Trochę się dzisiaj rozpisałam, więc powoli kończę :) życząc wszystkim udanego tygodnia (jutro znowu wolne:)) i dziękując za wszystkie odwiedziny i pozostawiane komentarze :-)
A na deser jeszcze ostatni rzut oka na naszyjnik – w towarzystwie wyżej wspomnianej bombki :)