Niebieski anioł
Na początku chciałam Wam bardzo podziękować za komentarze pod historią o zachodzie słońca – prawdę mówiąc, nie spodziewałam się, że ktoś to w ogóle będzie czytać (bo długie) :) Poczułam się jednak pozytywnie zaskoczona i właśnie za to wielkie dzięki :)
Po drugie – dziękuję również za wszystkie opinie dotyczące anioła w srebrzystościach – bo właśnie pod ich wpływem odważyłam się… pójść jeszcze dalej i trochę pokombinować :) Powstał zatem kolejny, jeszcze bardziej jak dla mnie „nietypowy”, tym razem w połączeniu bieli i niebieskości.
Anioł z gatunku tych mniejszych, ma 20 cm wysokości, 9 cm szerokości i 2,5 cm grubości – dzięki czemu z powodzeniem może ustać samodzielnie, bez podparcia. Gdyby jednak ktoś wolał wersję wiszącą, to z tyłu jest też umieszczony haczyk do powieszenia :) Bazę, jak zawsze, stanowi stara deska, która po wycięciu, wyszlifowaniu i wstępnym bejcowaniu, została pokryta pastą do bielenia (na skrzydłach) i pomalowana farbami akrylowymi (na sukni). Całkiem dużo frajdy sprawiło mi cieniowanie włosów :)
Jeszcze nigdy nie zdobiłam tego typu aniołów przy pomocy decoupage (jakoś mi do nich nie pasował), ale pomyślałam sobie: jak szaleć, to szaleć :-) Tym sposobem na skrzydłach pojawiły się dodatkowo subtelne kwiatowe motywy (z jednej z moich najulubieńszych serwetek), które kolorystycznie dobrze się komponują z suknią i włosami, a dodatkowo fajnie przebija przez nie faktura drewna (akurat ten efekt bardzo mi się podoba). Na sukni dodałam jeszcze ozdobny wypukły relief, który został obficie pokryty srebrzystą patyną, dzięki czemu mieni się pod różnymi kątami, a na koniec zabezpieczyłam całość kilkoma warstwami lakieru.
Nie mam pojęcia czy powstanie więcej aniołów tego typu – chyba jeszcze nie do końca czuję takie klimaty, musi mi się to wszystko spokojnie uleżeć i przetrawić :)
…
Anioła zgłaszam oczywiście do cyklicznych kolorków
(wybrałam – jak widać – wariant niebiesko-biały) :)
Postawiłam sobie za punkt honoru, że się wyrobię,
bo do setki brakuje już tak niewiele – musi się udać :)
Niebieskości lubię bardzo, ale… kiedy zaczęłam robić „rekonesans”, okazało się, że w swoim repertuarze mam bardzo mało prac w tych barwach, nie mam pojęcia dlaczego :) W szafie sporo, w rodzinnym domu sporo (cały mój pokój jest w różnych odcieniach niebieskiego), kolekcjonuję fajans z Włocławka (niebieskości tam od groma), nawet oczy mam niebieskie, a w pracach taka „posucha”… :) Kiedy zaczęłam w końcu zastanawiać się nad pracą do Danutki, to przyszło mi do głowy całkiem sporo fajnych pomysłów – które póki co będą musiały pozostać w głowie, ze względu na brak czasu, ale sukcesywnie postaram się wcielać je w życie :)
Raz jeszcze dziękuję za wszystkie odwiedziny i miłe słowa, życzę udanego dnia i już uciekam :)