Kredki w koralikach
Witajcie w ten piękny (i wreszcie nieco chłodniejszy) dzień. Dziś będzie trochę długo – jak zawsze kiedy próbuję czegoś nowego, ekscytuję się i opisuję wrażenia :-) Komu się nie chce czytać, może pooglądać same zdjęcia (tych też jest całkiem sporo) :-)
Na początek coś co chyba najbardziej rzuca się w oczy – serce wisiora stanowi kaboszon zrobiony z… kredek :) Jego wykonanie zawdzięczam mojemu niezastąpionemu Mężowi, któremu przez kilka dni wierciłam dziurę w brzuchu :))) Wszystko szlifował i wygładzał ręcznie, a na koniec stwierdził, że spokojnie mógłby robić więcej rzeczy tego typu, bo to w gruncie rzeczy przyjemna zabawa… cały On :) Ale wracając do kaboszonu – ma równe 2 cm średnicy i składa się z siedmiu kredek, każda w innym kolorze (żółty, pomarańczowy, niebieski, fioletowy, czerwony, zielony, bordowy).
Wspomniany kaboszon postanowiłam oprawić w technice do tej pory zupełnie mi obcej, czyli w hafcie koralikowym :-) Chyba wystarczająco długo podziwiałam prace moich zdolnych blogowych koleżanek i najwyraźniej wreszcie dojrzałam do spróbowania. Poza tym, naszła mnie ochota na coś „nowego”… z koralikami co prawda mam do czynienia już od roku, ale okazuje się, że haft koralikowy i beadingowe plecionki to dwie zupełnie różne rzeczy. Pomyśleć tylko, że zanim jeszcze zaczęłam się interesować tym rodzajem biżuterii, myślałam, że to prawie jedno i to samo – poważnie :-)
Jak mogę opisać pierwsze wrażenia? – Na pewno było to coś… dziwnego (tak, to chyba właściwe słowo) :-) Po drugie: trudniejszego niż myślałam. Na pierwszy rzut oka przyszycie koralików do kawałka filcu wygląda całkiem nieskomplikowanie, ale kiedy zabiera się za to osoba, której szyciowe umiejętności ograniczają się do przyszycia guzika i zacerowania skarpetki (w dodatku krzywo), to zaczyna się robić wesoło :) Filc, który się mechacił i „łapał” mi igłę, wkurzał do nieskończoności, a sama igła co chwilę blokowała się przy szyciu (do tego stopnia, że musiałam ją wyciągać kombinerkami). Jeszcze nie wiem, czy się z tym haftem polubimy (zbyt świeża sprawa), ale póki co zdecydowanie wolę koralikowe plecionki. Chociaż… jest jedna rzecz, która wyjątkowo mi się spodobała – w ogóle nie trzeba się przejmować nitkami i tym, żeby je „ładnie” zakończyć :)
Podczas szycia nie miałam żadnego szczególnego planu, za to włączył mi się tryb „chcę spróbować wszystkiego” :) Jest tu więc obszyty kaboszon, „słoneczko” z SuperDuo, coś na kształt koralikowej koronki, pikotki… co tylko dało się upchnąć na niecałych 5 cm średnicy :-) Nie wzorowałam się na niczyjej konkretnej pracy – chociaż właściwie można powiedzieć, że na wszystkich naraz, bo to taka kumulacja tego co się naoglądałam i co mi się zwyczajnie podobało. Całą tą przygodę można streścić jako: „I have no idea what I’m doing” – wiedziałam mniej więcej co chcę zrobić, za to nie wiedziałam JAK. Nie pozostało nic innego jak tylko wdrożyć niezawodną metodę „na czuja” – i jakoś poszło :-)
Przy wykańczaniu bardzo przydały się tutoriale Bluefairy (dzięki!) – naczytałam się i od razu jestem mądrzejsza (że tekturka w środku, klej, docisnąć klamerkami i tak dalej) :-) Najwięcej problemów sprawił mi za to „murek” z koralików – przez dobrych kilka chwil w ogóle nie mogłam załapać jak się go robi. Tył jest podszyty ekoskórką w kolorze… niestety czarnym. Trochę mi się to gryzie z tymi brązami po drugiej stronie, ale zwyczajnie nie miałam nic innego co by się nadawało. Pocieszam się tym, że tyłu przecież nie widać :) i koniecznie muszę pobuszować po sklepach w poszukiwaniu materiałów wykończeniowych.
Materiały: kaboszon z kredek, koraliki Toho 11/o i 8/o Metallic Iris Brown, 11/o Matte Metallic Iris Brown, 15/o Gold-Lined Topaz, SuperDuo Matte Metallic Iris Lt. Gold, Matte Metallic Aztec Gold, nici Nymo D Brown, metalowa krawatka, łańcuszek, filc, ekoskóra.
…
Wisior zgłaszam do szufladowego kredkowego wyzwania :-)
No, wreszcie dojechaliśmy do końca, pozdrawiam wszystkich wytrwałych :) Już teraz życzę miłego weekendu i uciekam do przetworów (nakupiłam papryki za 2zł (!) za kilo, cukinię, pomidory… będzie leczo na zimę) :-)