Viking knit tutorial – część 1
Często podczas publikowania naszych prac w technice viking knit pisaliście, że nie macie pojęcia jak to jest zrobione, jakim cudem druty układają się tak równo, musi być bardzo skomplikowane… ale zaraz się wszystko wyjaśni :-) Ba, okaże się, że to jest całkiem proste! :)))
Jakiś czas temu przygotowaliśmy tutorial specjalnie dla Royal-Stone (można zobaczyć go na blogu sklepu), a dzisiaj publikujemy go też u siebie, gdyby ktoś przypadkiem przeoczył ten fakt :-) To część pierwsza, czyli same podstawy: opis techniki, potrzebne narzędzia i przykład najprostszego splotu. (Cichaczem dajemy cynk, że druga część pojawi się w RS już niedługo) :-)
Co to w ogóle jest? :-)
Pokrótce: Viking knit to nazwa techniki, która składa się z dwóch etapów:
1) wyplatanie łańcucha (czy też sznura) z cienkiego drutu, a następnie
2) przeciąganie go przez specjalne przeciągadło.
Pierwsze odkrycia archeologiczne ozdób wykonanych tą techniką pochodzą z terenów Skandynawii i były datowane na IX wiek, a więc czasy Wikingów – stąd właśnie nazwa. W trakcie późniejszych wykopalisk na Bliskim Wschodzie archeolodzy odkryli ozdoby wykonane tą samą techniką, datowane na znacznie wcześniejszy okres: od IV wieku p.n.e do VII wieku n.e. (ale wcześniejsza nazwa dobrze się przyjęła) :) Ciekawostką może być fakt, że ozdoby Wikingów były wykonywane głównie ze srebra, natomiast te bizantyjskie ze złota.
Ta technika daje wiele możliwości – przykładowo: splot może być pojedynczy, podwójny, potrójny; pleciony jednym lub wieloma drutami jednocześnie, plecionki mogą mieć od 3 do 12 rzędów (tzn. więcej też, ale właśnie takie są najczęściej spotykane przy tworzeniu biżuterii), do tego należy dodać wiele kombinacji kolorystycznych, włączając w to cieniowania – tak więc jest się czym bawić :-)
No to zaczynamy :)
Na początek spróbujemy zmierzyć się z najprostszą wersją: splotem pojedynczym, sześciorzędowym (lub, inaczej mówiąc, wyplatanym z sześciu oczek).
Do rozpoczęcia pracy potrzebujemy oczywiście drutu (my użyliśmy miedzianego 0,5mm) oraz czegoś, co posłuży za bazę do jego owijania: może to być np. metalowa mandrela, okrągły drewniany kołek, albo zwykły klucz imbusowy. Ten ostatni jest niezastąpiony przy splotach sześciorzędowych: ma przekrój sześciokąta, dzięki czemu łatwo jest utrzymać równe rządki. Przydadzą się jeszcze jakieś szczypce do cięcia drutu i możemy zaczynać :)
Na początku odcinamy kawałek drutu, który zawijamy w sześć w miarę równych podłużnych „oczek”, a następnie owijamy je kilkukrotnie blisko jednego z końców (jak na pierwszym zdjęciu). Rozchylamy poszczególne oczka na kształt „kwiatka”.
Przykładamy nasz „kwiatek” do końca bazy (klucza imbusowego) i doginamy oczka tak, żeby były w równych odstępach od siebie (np. wzdłuż krawędzi klucza). Żeby wszystko dobrze się trzymało, zabezpieczamy „kwiatek” przy pomocy gumki recepturki. Odcinamy kolejny kawałek drutu (najwygodniej pracuje się z takimi do 1m długości) i jeden z końców zaczepiamy o końcówkę „kwiatka”.
Drugi koniec drutu wkładamy od spodu, przez środek oczka i powoli przeciągamy, tworząc pętlę.
Obracamy drut o 180 stopni i dociskamy go do klucza tak, aby utworzyła się niewielka pętla dokładnie pod pierwszym oczkiem.
Następnie przekładamy drut od spodu przez środek kolejnego oczka, przeciągamy i tworzymy kolejną pętlę dokładnie na takiej samej zasadzie jak poprzednio.
I tak kolejne 4 razy, aż zrobimy obrót i dotrzemy do miejsca, w którym zaczynaliśmy :)
Żeby zacząć drugi rządek, przekładamy drut pod spodem pierwszej pętli (nie przez środek!)
Zaciągamy drut, dociskamy i tworzymy pierwszą pętlę nowego rzędu.
Od tego momentu wszystkie pętle rozpoczynamy, jak wyżej, przeciągając drut pod spodem pętli z wyższego rzędu. Powtarzamy czynność pięć razy, aż dojdziemy do początku drugiego rzędu.
Zaczynamy rząd trzeci :) Drut przekładamy oczywiście pod spodem pierwszej pętli drugiego rzędu, dokładnie pomiędzy drutami tworzącymi pierwszy i drugi rząd. Zaciągamy tworząc pętlę.
Wszystkie kolejne pętle tworzymy na tej samej zasadzie: przekładając drut pod spodem pętli z wyższego rzędu, pomiędzy drutami tworzącymi dwa poprzednie rzędy.
Postępujemy cały czas tak samo, rządków pięknie przybywa, aż do momentu, w którym… kończy nam się drut :-) Nie panikujemy, tylko odcinamy kolejny metrowy kawałek, który za chwilę dołączymy do naszej robótki :)
Dobrze jest, kiedy kończący się drut ma jeszcze kilka centymetrów długości. Bierzemy nasz nowy drut i przekładamy go dokładnie w tym samym miejscu, w którym robiliśmy poprzednią pętlę.
Przeciągamy, zostawiając na końcu kilka centymetrów, a następnie nowym drutem zaciągamy pętlę w miejscu poprzedniej pętli (w efekcie będziemy mieć jedną pętlę na drugiej).
Chwilowo jeszcze nie przejmujemy się sterczącymi końcówkami drutów :) Robimy kolejną pętlę, żeby nowy drut solidnie się trzymał w miejscu docelowym.
Końcówki drutów skręcamy ze sobą dość ciasno, a następnie odcinamy „na oko”, zostawiając niewielki kawałek :)
Nowym drutem robimy całe okrążenie, aż dojdziemy do momentu, w którym go dołączyliśmy. Musimy go przełożyć pod obiema pętlami.
Zaciągamy kolejną pętlę w taki sposób, żeby skręcony kawałek drutu znalazł się pod spodem (jak na zdjęciu).
Dalej już normalnie pracujemy nowym drutem (a w razie potrzeby dołączamy kolejne) aż będziemy mieć odpowiednią długość plecionki. Przykładowo, na bransoletkę z tego tutoriala zużyliśmy 5 metrów drutu, czyli robiliśmy 4 dołączenia :-)
Kolejnym krokiem jest odcięcie naszego „kwiatka” – tak, aby zostały nam na górze same pętelki.
Przez oczka przekładamy kawałek grubszego drutu i skręcamy ze sobą końce.
Po ściągnięciu plecionki z bazy możemy zauważyć, że jest ona (plecionka, nie baza) bardzo sztywna, czasem dość „wymęczona”, doskonale widać na niej wszystkie łączenia i nierówności. Generalnie nie wygląda zachęcająco, a już na pewno nie widzimy jej w roli bransoletki :-)
Ale teraz będziemy czynić „magię”, żeby wszystko było jak należy :)
W tym celu potrzebne nam będzie przeciągadło (ale nie złotnicze, do przeciągania drutu, tylko takie ze znacznie większymi otworami). Nasze jest wykonane z litego drewna akacjowego (twardszego niż buk czy dąb), w którym nawierciliśmy otwory w wielkościach od 3mm do 13mm średnicy (każdy kolejny otwór jest większy o pół milimetra) oraz 14, 15, 16 i 18mm. Podobne przeciągadło można zrobić również z kawałka deski, płyty HDF czy grubszej sklejki.
Plecionkę wkładamy w największy otwór, przez który ciasno przechodzi i przeciągamy, trzymając szczypcami za skręcone końce drutu. Dla lepszego wyrównania, dobrze jest przeciągnąć naszą plecionkę 2-3 razy przez ten sam otwór.
Następnie będziemy przeciągać plecionkę stopniowo przez coraz mniejsze otwory. Możemy zauważyć, że drut za każdym razem będzie nam stawiać coraz większy opór, więc trzeba będzie użyć nieco więcej siły.
W miarę przeciągania, plecionka będzie się robić coraz dłuższa, znacznie bardziej miękka, a wszystkie wady i nierówności będą coraz mniej widoczne :-)
Kontynuujemy przeciąganie do momentu, w którym uznamy, że już wystarczy – my zakończyliśmy na otworze o średnicy 6mm (na delikatną damską bransoletkę w sam raz) :-)
Na zdjęciu porównanie plecionki przed i po przeciągnięciu. Warto dodać, że „przed” miała 13cm długości, natomiast „po” wydłużyła się do 18cm (lepiej zrobić nieco za długą niż za krótką: w razie czego nadmiar zawsze można odciąć) :-)
Na koniec pozostaje już tylko wykończyć bransoletkę wedle uznania, dołączyć końcówki oraz zapięcie i cieszyć się nową ozdobą :)
…
Wersja skrócona na Pinterest :)