Paprykowy kącik :)
Warto dodać trochę koloru w te szare jesienne dni :)
Muszę przyznać, że oboje nie mamy ręki do kwiatów, dlatego w doniczkach rośnie tylko aloes (który właściwie nie wymaga żadnej opieki, a jak zapomnimy podlać to też się nic nie stanie :))
a dodatkowo od kilku lat próbujemy swoich sił z papryczkami.
Zawsze kupujemy je w sierpniu na Dymarkach (od tego samego znajomego sprzedawcy), więc również i w tym roku, kiedy ruch na naszym stoisku był mniejszy, wymknęłam się szybciutko, żeby zakupić kilka roślinek. Są 3 różne gatunki, ale wszystkie ostrrre, tak jak lubimy :)
Stoją sobie dumnie na parapecie w jadalni i nie dość, że cieszą oczy, to jeszcze nadają ostrości przeróżnym potrawom – bo dodajemy je praktycznie do wszystkiego – w niewielkich ilościach oczywiście :) Ostatnim odkryciem jest dodanie po 1 papryczce do słoika z ogórkami konserwowymi – wtedy mają bardzo fajny pikantny posmak :)
Jedynym mankamentem w hodowli papryczek są… mszyce, które co roku pojawiają się dosłownie znikąd i skutecznie unicestwiają nam roślinki :( Przez to nigdy nie udało nam się papryk przezimować i zobaczyć czy na następny rok też dadzą owoce (a podobno powinny).
Teraz zaopatrzyliśmy się w specjalny preparat na mszyce do roślin jadalnych i w razie, gdy szkodniki się pojawią, wytoczymy im wojnę :)
Mimo chłodu ściskamy cieplutko :)