Byzantine z hematytem
Jak ostatnio wspominałem, nie mam zamiaru przepuścić Bizancjum, więc oto jestem :-) Panujące upały niestety nie sprzyjają tworzeniu (robieniu zdjęć i pisaniu posta tym bardziej), ale jakoś próbujemy się chłodzić domowymi sposobami i w końcu udało mi się coś poczynić.
Temperatura nie była jedyną przeszkodą na drodze do radosnej twórczości – drugą były same ogniwka… Po uzupełnieniu zapasów w innym sklepie niż zazwyczaj (bo tam akurat nie było tych konkretnych), trafiły nam się kółeczka bardzo średnie jakościowo, tzn. jedne całkiem przyzwoite, inne „ujdzie w tłoku”, a kilka paczek całkiem do kosza. Tak czy inaczej, z tych lepszych poskładałem taki komplet :-)
Po raz pierwszy zrobiłem z ogniwek coś z myślą… o sobie :-) Nie noszę biżuterii zbyt często, ale jeśli już się zdarzy, to zwykle jest to coś prostego, nienachalnego i pasującego na różne okazje. Oczywiście nie będę się upierać, że komplet jest typowo męski (Ania już zdążyła zapowiedzieć, że będzie sobie pożyczać i oczywiście nie mam nic przeciwko), więc niech będzie, że unisex :-)
Wyszło prosto, konkretnie i bez szaleństw :-) Pojedyncze elementy splotu bizantyjskiego są oddzielone od siebie 5mm wałeczkami hematytu, a w naszyjniku są jeszcze dodatkowo trzy większe (pierwotna wersja była bez nich, ale tak jest chyba trochę ciekawiej).
Komplet powstał z metalowych ogniwek w kolorze jasnego srebra (AR około 3.5, OD=5mm, WD=0,9mm) i kontrastowych czarnych ogniwek w środku (AR=3, OD=5mm, WD=1mm). Całkowita długość bransoletki wraz z zapięciem wynosi 19cm, naszyjnika 45cm, a waga to odpowiednio: 9 i 35 gramów. Można też spiąć je razem w jedną całość przy pomocy karabińczyków i dzięki temu wydłużyć sobie naszyjnik do 84cm :-)
Chyba nie ma sensu dłużej się rozpisywać, w końcu „koń jaki jest, każdy widzi”, a poza tym myślę, że i tak więcej „wyczytacie” ze zdjęć :-)
…
Jeszcze tylko banerek lekcji 7:
Dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim wpisem, życzę wszystkim udanego (może trochę chłodniejszego) weekendu i do zobaczenia następnym razem :-)