Nasze pierwsze portfolio – fotoksiążka @saal.digital.polska

biżuteryjne portfolioOstatnio miałam okazję przetestowania współpracy z firmą Saal Digital Polska – w skrócie: fotoksiążka w zamian za napisanie recenzji. Właściwie to książkę już mam w rękach (i chyba nie każą mi jej oddawać, hehehe:)), więc mogłabym tylko napisać, że wszystko jest super, patrzcie jakie ładne, bierzcie i kupujcie… ale to nie byłabym ja :) Zresztą, czytanie rzeczowych opinii u innych naprawdę mi pomogło i pozwoliło na uniknięcie paru błędów (czy innych „elementów zaskoczenia”), więc wychodzę z założenia, że może ten wpis też się komuś przyda. Chcę potraktować temat uczciwie i solidnie – a co za tym idzie: będzie długo. Od razu mówię, że konkluzja znajduje się pod koniec, jest tam też galeria zdjęć i filmik (żeby się przekonać, czy faktycznie jest ładnie, czy nie) :-)


Zaczęło się od zobaczenia pięknego fotograficznego portfolio na blogu Magdy (Mam Wenę). Potem pobuszowałam w sieci i przeczytałam całe mnóstwo opinii na temat tych fotoksiążek, przejrzałam wiele przeróżnych realizacji… i mnie też się zamarzyło :) Nieśmiało wysłałam zgłoszenie, a już na drugi dzień przyszła odpowiedź, że zakwalifikowałam się do testu, tym samym otrzymując bon 200zł, ważny przez 14 dni :)

Nigdy wcześniej nie projektowałam żadnej fotoksiążki (że o portfolio nie wspomnę), więc piszę z pozycji człowieka zupełnie raczkującego w tym temacie :) Na początku konieczne jest pobranie i zainstalowanie (darmowego) programu ze strony producenta. Program trzeba najpierw „rozgryźć”, ale później robi się już wygodnie i intuicyjnie, naprawdę łatwo się do niego przyzwyczaić. Nie musimy robić wszystkiego od początku do końca, możemy zapisywać poszczególne etapy pracy i wracać do nich później, zmieniać, przestawiać – bardzo przydatne, jeśli książkę robi się „na raty”, przez cztery dni, jak ja :-)

aplikacja Saal Digital

Jak widać powyżej, nasza fotoksiążka ma 28 x 19cm, błyszczącą twardą okładkę i 36 matowych stron wewnątrz, a taka przyjemność kosztuje 195zł (plus 20zł wysyłka z Niemiec).

A jak prezentuje się gotowy produkt?

Sowiarnia portfolio biżuteryjnePierwsze wrażenie jest po prostu MEGA :) Tym bardziej, że właśnie o okładkę obawiałam się najbardziej i spędziłam nad nią najwięcej czasu. Chociaż mówi się, żeby „nie oceniać książki po okładce”, to jednak ja jestem wzrokowcem i myślę, że fajna, spójna okładka naprawdę wiele daje – w końcu pierwsze wrażenie jest bardzo ważne i wpływa na odbiór całości :)

Sowiarnia portfolioMiałam chyba sześć zupełnie różnych koncepcji na to jak ta okładka ma wyglądać… a to co widzicie to taki kompromis pomiędzy pokazaniem kilku naszych prac już na wstępie, a w miarę skromnym minimalistycznym projektem. Na froncie znajduje się fragment bransolety Dragonscale, który przechodzi przez grzbiet książki i zachodzi na tył okładki, na którym z kolei pokazane są dwa wisiory i kolczyki. Dodatkowa personalizacja z przodu i na grzbiecie dokładnie informuje o tym, co znajdziemy w środku :) A tam, na 36 stronach i 124 zdjęciach, można oglądać niemal cały nasz biżuteryjny „dorobek”: najwięcej miejsca zajmuje chainmaille, ale jest też wire-wrapping, viking knit, koraliki, projekty z drewna, lnu, kamieni… prawie wszystko, co było :)

Sowiarnia portfolioSowiarnia portfolioSowiarnia portfolio


Jak już wspomniałam, ocena miała być rzetelna… więc właśnie taka będzie, bez lukrowania :) Specjalnie najpierw zacznę od tego, co nie do końca mi się podobało, czyli od minusów.

Jednym z nich jest kod DataMatrix, a właściwie dwa kody – jeden na okładce z tyłu, drugi na ostatniej karcie fotoksiążki. To nie są kody QR, jak wszyscy piszą – nie da się ich odczytać bez specjalnego czytnika i nie ma w nich żadnych informacji ani o firmie, ani o zamawiającym. Nie mam pojęcia co w nich jest, ale prawdopodobnie jakiś numer identyfikacyjny, który pozwala maszynom składającym książkę dopasować strony do właściwej okładki i po prostu połączyć w całość, a także wysłać gotowy produkt do odpowiedniego człowieka. Wyjaśnia to fakt szybkiej realizacji zamówień, dlaczego są aż dwa i czemu za usunięcie trzeba dopłacać.

fotoksiążka @saal.digital.polskaNo właśnie: istnieje opcja usunięcia ich za dodatkową opłatą 25zł, ale celowo je zostawiłam: po pierwsze, żeby zobaczyć jak duże są oraz czy będą przeszkadzać w ogólnym odbiorze książki… a poza tym zwyczajnie nie widziało mi się dopłacać :-) Okazuje się, że kody są naprawdę malutkie i w ogóle nie rzucają się w oczy (chyba, że na zdjęciach w przybliżeniu). Na pewno nie jest to duży minus, bo naprawdę nie przeszkadzają (zresztą, sama zdecydowałam, że zostają) – chodzi mi raczej o sam fakt dopłaty za coś takiego. Ja rozumiem, że to wynika ze sposobu produkcji, ale sądzę, że lepszym posunięciem byłoby zwiększenie ceny samej fotoksiążki o 25zł, a za dodanie kodów można by było zaoszczędzić te pieniądze. Czyli wychodzi dokładnie na to samo, ale ogólne wrażenie byłoby jednak lepsze – w końcu każdy chyba woli coś zyskać zamiast dopłacać :) Ale to tylko takie czepianie.

fotoksiążka @saal.digital.polskaDrugim minusem (chociaż może też nie do końca powinnam go tak nazywać) jest to, że pierwsza i ostatnia strona fotoksiążki jest na stałe przyklejona do okładki. Przez to całość wygląda trochę nieprofesjonalnie, nie ma żadnej „wyklejki” i powiedziałabym humorystycznie, że książka „zbyt gwałtownie się zaczyna” :) Wiedziałam o tym fakcie, bo czytałam wcześniej inne recenzje, gdzie niektórzy byli niemiło zaskoczeni i doradzali zostawienie pustej pierwszej (i ostatniej) strony. Ja postanowiłam trochę pokombinować i obrócić sytuację na swoją korzyść.

Sowiarnia portfolioDlatego po otworzeniu książki ukazuje się dokładnie ta sama bransoleta co na okładce (ale w jeszcze większym przybliżeniu i na innym tle). Wizualnie większość jest na stronie nr 2 (gdzie od razu pada wzrok po otwarciu), a część zachodzi na pierwszą kartkę, a tam dodatkowo znajduje się nasza „wizytówka” – adresy do stron i mediów społecznościowych. Ostatecznie jestem bardzo zadowolona z tego, jak wyszło (bo na żywo wygląda naprawdę świetnie!) – dlatego nie jestem pewna, czy „zminusować” fakt przyklejenia tych kartek… ewentualnie będzie to taki mały minusik :)

Sowiarnia portfolioZarówno o kodach, jak i o pierwszej/ostatniej stronie wiedziałam już wcześniej, więc te rzeczy nie były dla mnie żadnym zaskoczeniem. W obu przypadkach mogłam „coś” z tym zrobić, bo zawsze było jakieś wyjście, dlatego właśnie nie do końca nazywam je minusami. Niestety zdarzyło się też coś, co już takiego minusa dostanie, a mianowicie kilka rozjaśnionych zdjęć. Dokładnie cztery (na 124), więc w sumie tyle co nic, ale i tak nieco psują odbiór. Nie mam pojęcia co zawiniło (może też to, że nie skalibrowałam monitora?), ale w programie wyglądały idealnie, na podglądzie w pdf również (sprawdzone na kilku monitorach), a w gotowej książce są znacznie jaśniejsze niż być powinny. Co ciekawe, w jednym przypadku na stronie obok siebie mam zdjęcia z tej samej sesji, robione praktycznie zaraz po sobie, na tych samych ustawieniach aparatu, a później potraktowane identyczną obróbką… no i między innymi jedno z nich „nie pasuje” do reszty, czego bym się w ogóle nie spodziewała. Reszta zdjęć jest zupełnie bez zarzutu, wyglądają wprost idealnie i nie ma się do czego przyczepić, więc nie wiem co zawiniło w przypadku tych czterech. No, ale tak jak mówię, tu również nie mogę mieć w pełni uzasadnionych pretensji – tylko na przyszłość pamiętać o skalibrowaniu monitora pod ich maszyny… i wtedy zobaczymy :)


No to ponarzekałam, a teraz przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy, czyli samych plusów :)

Zdecydowanie największy zachwyt wywołały rozkładówki. Obojętnie na której stronie otworzymy, karty zawsze układają się „na płasko” i nie ma żadnej widocznej przerwy między nimi, dlatego możemy się cieszyć pięknymi panoramicznymi zdjęciami przez całą szerokość książki (jak na fotce wyżej), no po prostu szał :-) Specjalnie wstawiałam zdjęcia „na środku” wszędzie tam, gdzie tylko pasowało mi to do koncepcji (poważnie, naładowałam ich ile wlezie) i jestem naprawdę zadowolona z efektu końcowego, w każdym przypadku :)

Sowiarnia portfolio

Sowiarnia portfolio

Sowiarnia portfolioSowiarnia portfolioMuszę napisać również kilka słów na temat samego programu, który sam w sobie zasługuje na wielkiego plusa. Jest w nim tak wiele opcji, że na początku może się wręcz zakręcić w głowie, ale też chyba każdy znajdzie to, czego potrzebuje. Można korzystać z całej masy gotowych szablonów, klipartów, bajerów, albo tworzyć własne układy – i właśnie tej opcji używałam cały czas. Może wyjdzie tu ze mnie taki mały pedant, ale na każdej rozkładówce wszystkie zdjęcia pionowe musiały mieć identyczne wymiary, poziome również (w tym szerokość taką samą jak te pionowe, a wysokość połowy pionowego minus połowa marginesu), a marginesy górne, dolne, po bokach i ze wszech stron również identyczne :) Jakby tego było mało, wszystkie te wymiary na każdych dwóch sąsiadujących stronach są zupełnie inne, nie zdarzyło mi się dwa razy użyć identycznych szablonów – część z nich dopasowywałam pod swoje już uprzednio wykadrowane zdjęcia, a część pod inne „widzi mi się” :) Na szczęście program umożliwia wprowadzenie bardzo dokładnych wymiarów zdjęć i ustawienie każdego z nich względem osi x i y. Jedyne co się przy tym narobiłam, to siedzenie wiele godzin z kalkulatorem i wyliczanie odpowiednich wymiarów i odległości (tak, do wszystkich 124 zdjęć…), a późniejsze wprowadzanie danych było już przyjemnością i pozwoliło osadzić wszystkie zdjęcia „na sztywno”. Efekt końcowy prezentuje się wręcz idealnie, nic się nie rozjechało, „spady” nie obcięły niczego i mój „wewnętrzny pedant” jest bardzo, ale to bardzo usatysfakcjonowany :)

Sowiarnia portfolioSowiarnia portfolio

Kolejny ogromny plus to kartki – są sztywne, grubaśne, solidne i zdecydowanie wpływają na pozytywny odbiór całości. Papier, na którym są naświetlone (nie nadrukowane) zdjęcia, to Fujicolor Crystal Archive Album Paper, naprawdę doskonałej jakości. Wybrałam wersję matową, bardzo praktyczną: nie brudzi się i nie widać odcisków palców :) Poza tym wygląda niezwykle elegancko, ma subtelną fakturę i delikatny połysk. Kartki są sklejone ze sobą bardzo schludnie, nie ma żadnych śladów kleju, fałdek itp. – tutaj naprawdę pełna profeska :)

fotoksiążka @saal.digital.polskaBardzo dobre odzwierciedlenie kolorów: czerń jest naprawdę głęboko czarna, biel idealnie biała. Poza tymi czterema przypadkami (o których pisałam wcześniej) naprawdę nie można się do niczego przyczepić – nawet zdjęcia o stosunkowo niskiej rozdzielczości wyglądają świetnie. Jakość druku nie wybacza jednak błędów fotografa, więc naprawdę trzeba się przyłożyć, bo każdą najmniejszą nieostrość będzie widać jak na dłoni, nie da się nic „przemycić” :) W produkcji nie dzieją się żadne „cuda” (jak to czasem można wywnioskować po niektórych opiniach) – fotografie po prostu będą takie, jakie przygotujesz – ale to akurat dobrze :-)

fotoksiążka @saal.digital.polskaZamówienie jest realizowane bardzo szybko (po kilkunastu godzinach było już wysłane!), a dostarczenie do Polski w moim przypadku wynosiło cztery dni robocze. Trzeba też wspomnieć o miłej obsłudze klienta, informowaniu o kolejnych krokach realizacji zamówienia, możliwości śledzenia paczki na każdym etapie… – cała ta „otoczka” również daje miłe odczucie.

Zbliżamy się do końca, więc jeszcze kilka zdjęć „ze środka” (dobrze oglądać w powiększeniu).

Cały czas zastanawiam się, czy to jest tzw. „post sponsorowany”, czy nie :) Dzięki temu, że recenzja miała być szczera, pojawiły się zarówno plusy, jak i minusy, a wszystko starałam się opisać najbardziej rzeczowo, jak potrafię. O ile naprawdę nie lubię nikogo do niczego przekonywać i zwykle unikam na blogu takich tematów (bo działają na mnie „alergicznie”), tak w tym przypadku mogę z czystym sumieniem polecić fotoksiążkę Saal Digital Polska. Myślę, że sama jeszcze skorzystam i na pewno przyjrzę się pozostałym usługom.

Wiem, że ceny regularne mogą być trochę ciężkie dla typowego polskiego portfela, ale trzeba pamiętać, że są to produkty klasy premium, najwyższej jakości (a za jakość się płaci). Raczej nie do wywoływania zdjęć z wakacji „jak leci” (chociaż, kto bogatemu zabroni?:)), ale myślę, że dla profesjonalistów to naprawdę pozycja warta uwagi. Znakomicie sprawdzi się również jako pamiątka ważnych wydarzeń czy eleganckie portfolio. Na pewno jest to świetny pomysł na prezent, można się nawet zrzucić w kilka osób i nie odczuć tak bardzo wydatku (chociaż z tego co się orientuję, na stronie Saal Digital często pojawiają się jakieś promocje, więc warto się interesować) :-)

Sowiarnia portfolioSowiarnia portfolioKonkluzja jest taka, że fotoksiążka wygląda bardzo profesjonalnie, więc wykorzystanie jej jako portfolio było naprawdę dobrym wyborem: nasze prace mają teraz taką ekskluzywną oprawę –  nic, tylko pokazywać :) Bardzo się cieszę, że mamy taki produkt „z górnej półki”, który będzie nie tylko reklamą, albumem, ale zwyczajnie pamiątką na lata :)

Na zakończenie filmik robiony dzisiaj na szybko komórką, więc niestety nie powala jakością (kolory zupełnie się rozjechały…), ale przynajmniej ukazuje książkę w całości i w ruchu :)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *