Ogniwka i polne kwiaty
Aż trudno uwierzyć, że wakacje już się kończą i niedługo nadejdzie jesień (powoli ją czuć w powietrzu, w chłodnych wieczorach i porankach)… Letnie miesiące od zawsze kojarzą mi się przede wszystkim z pięknem przyrody – chyba dlatego, że pogoda i wolny czas sprzyjają zatrzymaniu się i podziwianiu krajobrazów, bogactwa roślinności, rozległych pól ze zbożami czy letnich łąk. Staram się zapamiętać te obrazy jak najdłużej (część również utrwalam aparatem), żeby towarzyszyły mi później przez jesienne i zimowe miesiące – zawsze lubię do nich wracać.
A gdyby tak zabrać kawałek lata, taki prawdziwy, namacalny – i zamknąć go na zawsze w postaci biżuterii, którą możemy mieć zawsze przy sobie…? :)
I tak oto powstał wisior :) W jego głównej części znajdują się polne kwiaty oprawione w szkło i metalowe ogniwka, metodą Euro 4in1 & 6in1 (AR=4, OD=6mm, WD=1mm). Wprost uwielbiam ten sposób oprawy i myślę, że pojawi się tu jeszcze nie raz. Na zdjęciu poniżej widok na przód (po prawej) i tył (po lewej) – który też jest niczego sobie, więc nawet jeśli wisior podczas noszenia przypadkowo się obróci, to i tak wstydu nie będzie :)
Moje zamiłowanie do „frędzli” i „dyndadełek” wciąż nie maleje, więc wisior musiał koniecznie dostać okazały chwost z jedwabiu sari. Dodatkowo zdobią go małe fasetowane kryształki (w złoto-miedzianych odcieniach) i brązowa szklana perła. Sposób wykończenia jest praktycznie „skopiowany” od poprzednika (czyli wisiora z pawim piórem) – który wciąż świetnie wygląda i dobrze się spisuje, więc czemu by nie powielać sprawdzonych rozwiązań ;)
Jeśli chodzi o kwiaty, które znalazły się w środku, to myślę, że bez trudu rozpoznacie stokrotkę, niezapominajki i listki paproci. Jest tu też malutki fragment kwiatostanu dzikiej marchwi (w Ameryce ładnie nazywany: Queen Anne’s lace), natomiast nie znam nazwy tych niewielkich różowych kwiatuszków – jeśli ktoś rozpoznaje, to będę wdzięczna za wszelkie podpowiedzi :)
Wisior do najmniejszych nie należy – jest całkiem okazały i ciężko go przeoczyć :) Owal razem z oprawą mierzy 5 x 4 cm, chwost to dodatkowe 12cm. Waga samego wisiora to 47 gramów (a razem z 70 cm łańcuszkiem: 58 gramów).
Wiadomo, że niełatwo jest sfotografować wypukłe szkiełko, żeby jeszcze dobrze było widać kwiaty w środku… Narobiłam chyba ze dwie setki zdjęć i niestety wciąż nie nabyłam tej magicznej umiejętności, a wisior „uparcie” lepiej się prezentuje na żywo ;)
Niżej jeszcze kilka ujęć z namiotu bezcieniowego, na ciemnym i jasnym tle
(chociaż nie da się ukryć, że najkorzystniej wygląda w naturalnym otoczeniu) :-)
A na koniec „work in progress” w skrócie:
Wisior trafi na „egzamin końcowy” podsumowujący wspólną naukę chainmaille,
a właściwie konkurs o wakacyjnej tematyce :)
Jak zawsze, dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze ♥ Życzę udanej końcówki sierpnia (kiedy to zleciało?), trzymajcie się ciepło i do zobaczenia na blogach :)