Czarne łapacze snów
Dwa miesiące temu, kiedy pokazywałam delikatną bransoletkę Byzantine, pisałam, że bardzo polubiłam się ze stalą chirurgiczną (316L). Uczucie to nadal nie wygasło (wręcz przeciwnie) i w dzisiejszym wpisie również występują stalowe ogniwka – tym razem poskładane w kształt „koronkowych” rozetek :)
Może kojarzycie, że Hubert już kilka razy brał na tapetę ten wzór – najpierw koronki były w wersji solo, potem w formie niebieskich łapaczy, a rok temu powstały łapacze z piórami bażanta, których fragment można zobaczyć na zdjęciu poniżej :) Tym razem ja postanowiłam popełnić takie koła, ale w wersji sporo pomniejszonej, bo całkowicie pochłonęła mnie taka „miniaturyzacja” :) Wspominałam, że pracuję z coraz mniejszymi ogniwkami i traktuję to trochę jak podnoszenie sobie poprzeczki ;) Na zdjęciu widać, że moja rozetka jest niewiele większa od monety jednogroszowej – ma dokładnie 17 mm średnicy.
Stalowe „koronki” zostały bazą kolczyków, do których wystarczyło już tylko dołączyć długie bigle oraz czarne piórka (i jeszcze dwa koraliki Fire Polish). Kolczyki formą kojarzą się jednoznacznie z łapaczami snów, a gotowe prezentują się tak:
Za sprawą czarnych piór, efekt końcowy wyszedł może trochę „mroczny” i gotycki, ale czerń ze srebrem jest przecież bardzo uniwersalnym połączeniem, które pasuje niemal do wszystkiego. Tym bardziej, że kolczyki są raczej subtelne i nie rzucają się zbytnio w oczy – po prostu na zdjęciach z tak bliskiej odległości wyglądają na znacznie większe niż są naprawdę :)
Skoro już mowa o wymiarach – kolczyki mają dokładnie 9 cm długości (od bigla do końca najdłuższego pióra), długość samych bigli to 2 cm, a średnica koronkowych rozetek 17 mm. Są również bardzo lekkie – waga jednego kolczyka to zaledwie 2 gramy, więc prawie w ogóle nie czuć ich na uszach. Pióra dodatkowo dodają lekkości całej konstrukcji, fajnie powiewają w ruchu i pełnią funkcję „smyrającą” :-)
Do kolczyków idealnie pasuje wisior Nightmare Catcher – mimo, że wykonany był zupełnie innym splotem (ale myślę, że to nie przeszkadza). :-)
Do skończenia kolczyków zmotywowało mnie wyzwanie Szuflady – Od cyrkla.
„Żaba” niestety już nie działa, ale do północy zostały jeszcze 3 minuty… ;)
Zabrakło mi tylko czasu na zamieszczenie kilku zdjęć „z człowiekiem”, ale postaram się to w miarę szybko nadrobić i wtedy edytuję wpis… a teraz już uciekam spać :) Jak zawsze, dziękuję za wszystkie odwiedziny, życzę udanego sierpnia i do zobaczenia następnym razem :)
EDIT: Obiecane zdjęcia „na ludziu” już są, więc dorzucam :) Myślę, że są bardzo przydatne do zobrazowania skali, bo przy fotografowaniu w namiocie bezcieniowym mam tendencję do znacznego „powiększania” biżutków, żeby pokazać maksimum detali (innymi słowy: że wszystko jest równo i nie mam się czego wstydzić:)). Korzystając z okazji (oraz z racji tego, że pasuje), łapaczowy wisior też się załapał na wspólne fotki :) Swoją drogą, chyba powinnam zamieszczać więcej zdjęć tego typu (i męczyć was swoją facjatą) – a to dlatego, że inaczej nie nauczę się ich robić tak jak bym chciała. Nad obróbką wciąż spędzam dużo czasu i muszę się po prostu „wyrobić” – a ponoć ćwiczenie czyni mistrza :)