Wyjątkowy anioł dla księdza
Witajcie po przerwie :) Zapewne nie uszło waszej uwadze, że dawno mnie tu nie było… Powód jest banalnie prosty – chociaż cały czas coś tam tworzę i udzielam się w innych miejscach w sieci, to ostatnio zwyczajnie nie mam weny do blogowania. Rozumiem przez to m.in. obróbkę zdjęć, ich odpowiednie usystematyzowanie w poście, „produkowanie” tekstu… no po prostu wszystko to, co składa się na wpis jako całość – a trzeba nad tym przysiąść, bo nie lubię tego robić „po łebkach”. Chociaż może powinnam się nad tym zastanowić, bo takie podejście odbija się na częstotliwości wpisów… a może jednak nie, bo przynajmniej robię wszystko w zgodzie ze sobą, a chyba tak jest lepiej :) Taka przerwa była też spowodowana faktem, że dzisiejszy wpis, który czekał tak długo w kolejce, to po prostu taka trochę „kobyła” – mnóstwo zdjęć (dużo nawet jak na moje standardy), a poza tym to kolejny wyjątkowy projekt, o którym wypada napisać coś więcej niż tylko kilka ogólnikowych zdań. Wiedziałam, że długo mi z tym zejdzie, dlatego tak ciężko było mi się za to zabrać ;) Z ciekawości sprawdziłam przed chwilą datę zrobienia zdjęć i aż sama się zdziwiłam, bo… było to równo rok temu (co do dnia: dokładnie 17 czerwca 2018). Ciekawe czy to tylko przypadek, że dopiero dzisiaj udało się zmobilizować :)
No, ale nie przedłużając bardziej niż to konieczne, przejdę wreszcie „do rzeczy”. Trochę ponad rok temu pojawiło się zapotrzebowanie na drewnianego anioła ze specjalnym przeznaczeniem – dla księdza z okazji 20 rocznicy Święceń Kapłańskich. Ogólnie miał być zbliżony wyglądem do leśnego anioła z bluszczem, ale z twarzy miał być podobny do tego właśnie księdza i stać się takim „aniołem stróżem”, który przypomina o tym, że ktoś cały czas nad nim czuwa i otacza opieką.
Ten projekt był wyjątkowy z kilku powodów, a jednym z nich było to, że po raz pierwszy na drewnianym aniele pojawił się napis, wykonany techniką transferu. A właściwie nawet dwa napisy – jeden z nich umieszczony z przodu na dole skrzydła (fragment Psalmu 91), a drugi z tyłu anioła (słowa, które powiedział św. Jan Maria Vianney). Obie sentencje wprost idealnie pasują na wspomnianą okazję, a więcej zdjęć można zobaczyć w galerii poniżej. Swoją drogą, to chyba pierwszy raz, kiedy pokazuję zdjęcie tyłu anioła – zwykle ta strona wydawała mi się mało ciekawa :) Można też podejrzeć standardowy sposób mocowania aureoli (zwykle na dwie śruby) wraz z haczykiem do zawieszania na ścianie (kiedy jest „złożony”, to nie widać go od frontu).
Sama deska, z której został zrobiony anioł, również trafiła się wyjątkowa – niemal cała naszpikowana śladami po bytowaniu korników: ciekawymi korytarzami, dziurkami, w dodatku z przodu, z tyłu i jeszcze na bokach. Tak „charakternej” i ciekawej deski do tej pory nie było – a jeśli znacie moje upodobanie do tego typu „wad”, to wiecie, że dla mnie to prawie tak jak wygrać w totka ;) Dokładniej widać je na zbliżeniach w galerii zdjęć (poniżej).
Anioł ma około 50 cm wysokości i 20 cm szerokości, a z tyłu za aureolą jest schowany haczyk do zawieszenia na ścianie. Miałam też okazję zobaczyć zdjęcie pokazujące, że na owej ścianie (w kuchni) już wisi, spoglądając na wszystko, co niezwykle mnie cieszy :) Złocenia mienią się w zależności od kąta padania światła, z każdej strony inaczej.
Wpis generalnie miał dotyczyć samego anioła, ale „w komplecie” do niego był jeszcze dodatek w postaci kartki z życzeniami, więc może szybciutko ją pokażę :) Była robiona dosłownie na ostatnią chwilę, więc jest prosto i symbolicznie: sztywny ekologiczny papier, ten sam motyw bluszczu co na sukni (wypukły, również robiony z pasty strukturalnej), krzyż ze stułą i napis „20 Rocznica Święceń Kapłańskich”, a w środku oczywiście życzenia.
Na dziś to już wszystko – było długo, ale wreszcie dojechaliśmy do końca :) Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze pod poprzednim wpisem, a także za te na blogu Szuflady, gdzie miałam okazję zaprezentować swoją twórczość w cyklu „Wyróżnieni w Szufladzie” (chciałam się wcześniej pochwalić, ale jakoś nie było kiedy) :)) Życzę wszystkim pogodnego tygodnia, no może tylko nie tak upalnego jak ostatnio i do zobaczenia (mam nadzieję, że już bez takiej długiej przerwy) :)