Viking knit snake no.2

viking knit snakeDawno nic nowego nie pisałem (głównie dlatego że nic nowego nie robiłem:))
ale dziś chciałbym się podzielić historią powstania drugiego węża w technice viking knit.
Zaczęło się od prostego pytania – czy byłbym w stanie wykonać drugi egzemplarz…
Po wymianie maili zabrałem się więc do pracy…

miedziany wąż viking knitWąż miał być z wyglądu możliwie zbliżony do oryginału, więc wymiary
pozostały bez zmian: 4,5 x 3,5 cm (mierzone w najszerszych punktach).
Ogon ma 0,5cm średnicy, został wypleciony podwójnym splotem viking knit
z miedzianego drutu (0,3mm), a jego całkowita długość zużyta na oplot to 18cm.
Kamień (syntetyczna chryzokola) ma średnicę 2,4cm.
Trochę różni się natomiast głowa węża, wykonana z kawałka malachitu;
jest bardziej podłużna i ma nieco bardziej nieregularny i ostrzejszy kształt.
Żeby dostać kilka takich kawałków, przeszukałem chyba wszystkie możliwe
sklepy internetowe (bez rezultatu), a finalnie udało mi się je dostać w jednym
z kieleckich sklepów z minerałami – naprawdę ciężko znaleźć taki konkretny kształt :)

Myślałem że przygoda ze znalezieniem kamienia była najtrudniejszym etapem,
w końcu przecież wiem dokładnie jak zrobić węża bo już to przerabiałem…
ale rzeczywistość okazała się być zupełnie inna :) Teraz przynajmniej wiem
dlaczego niektórzy tak bardzo nie lubią powtarzać swoich prac :)

miedziany wąż viking knitPo pierwsze – cieniutki miedziany drut tym razem postanowił plątać się okrutnie
(gorzej niż słuchawki w kieszeni) i niesamowicie ciężko było nad nim zapanować.
Co ciekawe, za pierwszym razem nic takiego nie miało miejsca (mimo, że drut
był z tej samej szpuli – ale plotło się go bardzo przyjemnie i bez „niespodzianek”).
Robiąc głowę, miałem nadzieję, że przewiercony kamień będzie łatwiej umocować
niż w oryginale. Jednak malachit był o wiele bardziej „niesforny” i musiałem wykonać mu zupełnie inną „uprząż”, inaczej wypadał na bok. Cieniutki drucik tym razem nie plątał się,
tylko po prostu pękał w najgorszych możliwych momentach (szczególnie po naciągnięciu)
i to zazwyczaj ciągnąc za sobą cały kamień, przez co znów musiałem go od nowa osadzać.

Tym razem krótkie przerwy do „ochłonięcia” nie pomagały tak bardzo jak za pierwszym razem. Po prostu wąż się uparł, że postanowi mi uprzykrzyć życie i momentami nawet mu się udawało.
Dopiero po skończeniu mogłem odetchnąć z ogromną ulgą, że jednak nie dałem się pokonać :-)

Poniżej rzut okiem na węża ze wszystkich stron:
(zdjęcia niestety dość przeciętne z powodu braku światła za oknem)

Widok z przodu:
viking knit copper snakei z tyłu :)
viking knit copper snakePoniżej jeszcze namacalny dowód na to, że to drugi wąż, a nie jeden i ten sam :-)
(gdyby ktoś miał wątpliwości:))
miedziane węże„Nowy” to ten po lewej stronie, nieco jaśniejszy (zgodnie z życzeniem zamawiającego).
Po oksydacji został bardziej dokładnie przetarty i wypolerowany.
miedziane węże viking knitNiestety obecna pogoda nie pozwala na zrobienie „klimatycznych” zdjęć
w otoczeniu natury, więc zostają powyższe z namiotu bezcieniowego.

Na koniec jeszcze krótkie pytanie do tworzących, tak z czystej ciekawości :-)
Czy też Wam się zdarza, że powtórki są znacznie bardziej męczące niż oryginał,
chociaż teoretycznie powinno być na odwrót? A jeśli tak, to co może być przyczyną?
:-)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *